środa, 25 września 2013

Experts

Sypialnia była cudowna. Nie mogłem uwierzyć w to, że będę spał w miejscu, które wygląda bardziej jak plan serialu, niż mieszkanie takiego przeciętniaka. Musiałem przyznać, że Casey znał się na rzeczy jak nikt. W radosnym odruchu poszedłem do gabinetu, by uścisnąć go z wdzięcznością.
- Jest niesamowita. - Westchnąłem, rozmarzony.
- Cieszę się, że ci się podoba. - Był dumny z efektu, jaki wywarła na mnie jego ciężka praca. - Wypróbuj łóżko, to dopiero się zachwycisz...
Nie musiał mnie do tego dłużej namawiac. Miał rację, materac był zachwycający, a w połączeniu z cudownie miękką pościelą sprawiał, że miałem już idealny plan na popołudnie. Prysznic i siedzenie w sypialni aż do rana. Tylko ja i Suresh, a właściwie jego raport.
Gorąca woda przynosiła ukojenie po męczącym dniu, jednak nie miałem zamiaru spędzać w niej zbyt wiele czasu. Łózko czekało. Nie zwlekając ani chwili wciągnąłem na siebie wygodne dresy i zorientowałem się, że zapomniałem zabrać ze sobą mojej koszulki z Rolling Stones w której uwielbiałem się wylegiwać.
Przed zatraceniem się w pracy zajrzałem do Casey'a, żeby spytać czy czegoś nie potrzebuje, ale on zdawał się nie zwracać na mnie uwagi. Szybko odwrócił wzrok i pokręcił głową, wracając do swojej ściany.

 
 Musiałem przyznać, ze gabinet również zaczął wyglądać nieźle.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zdecydowałem się na twoją pomoc. Nie mogę się doczekać finalnego efektu... - Westchnąłem. - W porządku, nie będę ci już przeszkadzać. Jakby co, jestem w sypialni. - Rzuciłem, po czym zniknąłem w pokoju obok.
Po pół godziny, kiedy już zatraciłem się w lekturze wyjątkowo ciekawego badania dotyczącego wpływu wirusa Shanti na DNA osobników o wyostrzonych zmysłach słuchu i wzroku zadzwonił telefon.
- Bennet? - Zdziwiłem się. Myślałem, że będę mógł rozmawiać z jakimś genetykiem... Mężczyzna miał do mnie jednak inną sprawę.
- Oczywiście, że możemy się spotkać. - Powiedziałem, formlnym tonem. Tej odpowiedzi ode mnie oczekiwano. - Niestety, wieczór mi nie pasuje. Możemy umówić się w laboratorium w porze lunchu? - Spytałem. Tego jeszcze brakowało, żeby zajmował mi wolny wieczór. Gdyby kazał mi wykonać dodatkową pracę nie byłoby problemu, ale spotkania oficjalne nie należały do moich ulubionych aktywności.
- Rains twierdzi, że dobrze się spisałeś. - Rzucił, przed pożegnaniem. Nie dziękowałem za komplement od kogos, kto nie miał pojęcia co tak na prawdę robię.
Wróciłem do pracy kiedy tylko się rozłączyłem i nie przerywałem dopóki pragnienie nie podkusiło mnie na gorącą herbatę i jakieś przekąski.
Wszedłem do gabinetu niosąc tacę z gorącą, czarną i białą herbatą oraz talerzem pełnym kanapek.
- Czy ty w ogóle pamiętasz o tym, żeby jeść? - Spytałem, rozbawiony.
Casey odwrócił się i spojrzał z uśmiechem na wielki, wyciągnięty jęzor na mojej koszulce.
- Lubię Rolling Stones'ów.

2 komentarze: