Wszedłem do pomieszczenia. Frederick leżał unieruchomiony na łóżku. Podszedłem bliżej, nie próbując nawet powstrzymywać łez. Czułem się winny. Gdybym nie stracił kontroli i nie pozbawił się wstępu do szpitala, do tej sytuacji by nie doszło. Nie sądziłem, abym mógł kiedykolwiek sobie wybaczyć.
Chciałem przeprosić Fredericka za to, że mu nie wierzyłem, gdy oskarżał Hannibala o bycie Rozpruwaczem. Nie mogłem jednak powiedzieć tego teraz, w obecności innych ludzi. Stałem więc tylko przy jego łóżku, nie wiedząc co powiedzieć.
Chciałem przeprosić Fredericka za to, że mu nie wierzyłem, gdy oskarżał Hannibala o bycie Rozpruwaczem. Nie mogłem jednak powiedzieć tego teraz, w obecności innych ludzi. Stałem więc tylko przy jego łóżku, nie wiedząc co powiedzieć.
- Kochanie, przepraszam - powiedziałem w końcu, gdy udało mi się trochę uspokoić. - Przepraszam za wszystko. Nie odwiedzałem cię, bo nie miałem tutaj wstępu - zacząłem wyjaśniać łamiącym się głosem. - Uderzyłem O'Neila. Przyszedłem tu jakiś czas temu i gdy zobaczyłem, w jakim byłeś stanie, nie potrafiłem nad sobą zapanować.
Znów do oczu napłynęły mi łzy. Frederick patrzył na mnie tylko, nic nie mówiąc.
- Przepraszam - kontynuowałem. - Przepraszam, że przez moją głupotę pozbawiłem się możliwości odwiedzania ciebie. I za wszystko inne też przepraszam - mówiłem, nie przejmując się obecnością Jacka. - Byłem taki głupi, tak bardzo...
Ukryłem twarz dłoniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz