środa, 9 lipca 2014
Odzyskiwałem przytomność powoli. Najpierw poczułem swoje ciało, ociężałe i bolesne, nieprzyjemnie ciężkie i istniejące nadal.
- Nie, nie... - Szepnąłem, ale z moich ust dobył się tylko jęk zagłuszony przez maskę tlenową.
- Proszę leżeć spokojnie, jest Pan unieruchomiony. - Usłyszałem.
Stała przede mną młoda pielęgniarka, zmieniała mi kroplówkę. Miałem zaburzenia widzenia i nie potrafiłem skupić na niej wzroku na tyle, by ją rozpoznać. Chwilę później znów odpłynąłem.
Kilkukrotnie traciłem i odzyskiwałem przytomność. Ból głowy dawał mi się we znaki, nie mogłem znieść go dłużej niż kilka minut. Nie miałem snów, po drugiej stronie otaczała mnie głównie ciemność i spokój który pragnąłem odnaleźć gdy targnąłem się na swoje życie. W krótkich chwilach świadomości byłem zdesperowany by znów to wszystko zakończyć. Miałem nadgarstki przykute do łóżka i nie mogłem nawet podnieść głowy.
Z krótkich przebłysków pamiętam, że pielęgniarka w końcu zdjęła mi maskę tlenową i podała mocne leki przeciwbólowe.
Zdawało mi się, że jakiś lekarz zajrzał do mnie raz i drugi, ktoś rozmawiał przy moim łóżku...
Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem nad sobą Jacka, co uznałem za jakąś senną wizję. Przynajmniej, dopóki drzwi nie przekroczył Will.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz