sobota, 12 lipca 2014
Kiedy Will zaczął płakać przytłoczyła mnie bezsilność. Cichy głos z tyłu głowy mówił mi, by zamknąć oczy i odpłynąć, jak wcześniej w zupełną nicość. Nie potrafiłem się jednak na to zdobyć, jakby coś fizycznie powstrzymywało mnie od rozsypania się na miliony kawałków. Zupełnie, jakby stalowa obręcz obejmująca moją głowę nie tylko sprawiała mi ból, ale również zapewniała przeżycie.
- Byłem taki głupi, tak bardzo... - Powiedział załamany Will.
- Chciałbym porozmawiać z Willem na osobności.
Zerknąłem na Jacka porozumiewawczo. Miał na tyle szacunku, że wycofał się posłusznie. W sali nadal stało dwóch strażników, ale oni objęci byli tą samą tajemnicą zawodową, co reszta służb medycznych. Nie chciałem, by Crawford zaszkodził Willowi.
- Robiłeś co uważałeś za stosowne. - Odparłem spokojnie, gdy mężczyzna nieco wziął się w garść.
- Ty również. - Jego przeszywająco smutny wzrok był trudny do zniesienia. Spojrzałem w sufit i zamknąłem oczy by powstrzymać napływające do nich łzy. Nie byłem smutny, ale całe to napięcie wzbierające we mnie od miesięcy błagało o ujście.
- Obaj się pomyliliśmy.
- Przepraszam, że Ci nie zaufałem. - Will podszedł bliżej i dotknął mojego ramienia. Strażnicy poruszyli się niespokojnie, ale nie interweniowali.
"O'Neil nas obserwuje, to oczywiste. Jest zbyt ciekawski by pozwolić im to przerwać." Pomyślałem gorzko.
- To ja przepraszam, że w Ciebie zwątpiłem. Powinienem był domyślić się, że coś jest nie tak. - Pokręciłem głową. - Mówisz, że to przez Ciebie ten studenciak ma złamany nos? - Uniosłem brwi.
- Wyprowadził mnie z równowagi. - Tłumaczył się Will.
- Zasłużył sobie. Wiesz, że rozpowiada, że miał wypadek? - Przewróciłem oczami. - Żałosne.
- Oddawałeś się plotkom pod moją nieobecność?
- Cierpię na depresję wywołaną szokiem pourazowym, nie na upośledzenie umysłowe. Słyszę o czym wszyscy trąbią. Umknęło mi mniej, niż Ci się wydaje.
Oparłem głowę na dłoni Willa, nadal spoczywającej na moim ramieniu.
- Wiem chociażby, że jutro zabiorą mnie na rozprawę. - Dodałem.
- Nie dopuścili mnie do zeznań w roli świadka. Jeszcze nie. Jack negocjuje z wewnętrznymi, żeby przymknęli oko na fakt, że ukrywałeś się u mnie, żebym mógł zeznawać na kolejnej rozprawie. - Will spojrzał na mnie z nadzieją. Ja byłem jej pozbawiony.
- O ile będzie kolejna rozprawa.
Pukanie do drzwi nie pozwoliło Willowi zasiać we mnie złudzeń.
Jack i O'Neil pojawili się w progu, gdy tylko Will wycofał się o dwa kroki.
Posłałem Willowi porozumiewawcze spojrzenie.
- Do zobaczenia jutro.
Etykiety:
Dr Frederick Chilton
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz