Wizyta agentki FBI przerwała moje znudzenie. Nie lubiłam tej kobiety, nie tylko dlatego, że mnie aresztowała, ale również dlatego, że wyczuwałam w niej jakąś wrogość i brak zrozumienia. Mimo to cieszyłam się z tej wizyty. Wszystko było lepsze, niż monotonne wpatrywanie się w ścianę i krótkie pogawędki z pracownikami szpitala.
- Gdybym tylko miała powody, by podzielić się z kimś moją wiedzą... - stwierdziłam, po czym uśmiechnęłam się do niej. - Proszę się nad tym zastanowić i przyjść, gdy wymyśli pani coś, co mogłoby mnie zainteresować - dodałam po chwili i położyłam się na łóżku z zamkniętymi oczami, dając do zrozumienia, że to koniec tej rozmowy.
Niedługo potem zostałam zabrana na dalsze badania. Teraz, zamiast wypełniania nudnych formularzy, musiałam odpowiadać na nudne pytania. Pytania o dom, szkołę, studia, małżeństwo... Pytania, na które nie miałam ochoty odpowiadać.
- Co pani czuła, dowiedziawszy się o zdradzie? - spytał lekarz.
W końcu coś interesującego, pomyślałam.
- Nie mogę powiedzieć, co czułam w momencie, gdy się dowiedziałam - odparłam. - Wszystko działo się tak szybko, że nie było czasu na uczucia. Może przez sekundę odczuwałam mdłości. To wszystko
- Co czuła pani później?
- Satysfakcję. - Na te słowa doktor Ernst uniósł brwi, oczekując wyjaśnienia. - Widok krwi wypływającej z tego czegoś, widok tej krwi na moim mężu, to było niezwykle satysfakcjonujące. No i to, jak zostawiłam na nim te stygnące zwłoki i wyszłam do sklepu. A on nie mógł nic zrobić - uśmiechnęłam się. - Nie mógł też nic zrobić, gdy odkrajałam od tych zwłok kawałki mięsa nadające się do spożycia. To było bardzo satysfakcjonujące... - zamyśliłam się. - Powiem panu coś, czego nie powiedziałam nikomu, nawet temu uroczemu człowiekowi, który mnie przesłuchiwał - zniżyłam głos i nachyliłam się lekko w stronę lekarza. - Nie unieruchomiłam mojego męża. Po prostu zostawiłam go tak, jak znalazłam. No, później wydłużyłam trochę łańcuch, żeby mógł jeść samodzielnie - wyznałam. Twarz lekarza nie wyrażała żadnych emocji, co było nieco rozczarowujące.
- Gdybym tylko miała powody, by podzielić się z kimś moją wiedzą... - stwierdziłam, po czym uśmiechnęłam się do niej. - Proszę się nad tym zastanowić i przyjść, gdy wymyśli pani coś, co mogłoby mnie zainteresować - dodałam po chwili i położyłam się na łóżku z zamkniętymi oczami, dając do zrozumienia, że to koniec tej rozmowy.
Niedługo potem zostałam zabrana na dalsze badania. Teraz, zamiast wypełniania nudnych formularzy, musiałam odpowiadać na nudne pytania. Pytania o dom, szkołę, studia, małżeństwo... Pytania, na które nie miałam ochoty odpowiadać.
- Co pani czuła, dowiedziawszy się o zdradzie? - spytał lekarz.
W końcu coś interesującego, pomyślałam.
- Nie mogę powiedzieć, co czułam w momencie, gdy się dowiedziałam - odparłam. - Wszystko działo się tak szybko, że nie było czasu na uczucia. Może przez sekundę odczuwałam mdłości. To wszystko
- Co czuła pani później?
- Satysfakcję. - Na te słowa doktor Ernst uniósł brwi, oczekując wyjaśnienia. - Widok krwi wypływającej z tego czegoś, widok tej krwi na moim mężu, to było niezwykle satysfakcjonujące. No i to, jak zostawiłam na nim te stygnące zwłoki i wyszłam do sklepu. A on nie mógł nic zrobić - uśmiechnęłam się. - Nie mógł też nic zrobić, gdy odkrajałam od tych zwłok kawałki mięsa nadające się do spożycia. To było bardzo satysfakcjonujące... - zamyśliłam się. - Powiem panu coś, czego nie powiedziałam nikomu, nawet temu uroczemu człowiekowi, który mnie przesłuchiwał - zniżyłam głos i nachyliłam się lekko w stronę lekarza. - Nie unieruchomiłam mojego męża. Po prostu zostawiłam go tak, jak znalazłam. No, później wydłużyłam trochę łańcuch, żeby mógł jeść samodzielnie - wyznałam. Twarz lekarza nie wyrażała żadnych emocji, co było nieco rozczarowujące.
- Czy czuła pani nienawiść wobec męża? - pytał dalej.
- Nie. Gdybym go nienawidziła, po prostu bym go zabiła. Niestety, nie byłam w stanie tego zrobić.
- Niestety?
- Zaufałam mu. Uwierzyłam, że jeśli zadbam o to wystarczająco, że jeśli będzie zamknięty w piwnicy, to już nigdy mnie nie zdradzi. A on wydał mnie hałasowaniem. Gdyby nie to, nigdy by mnie nie złapali.
- Co czuje pani wobec męża w tej chwili?
- Chcę go martwego. Najlepiej z sosem żurawinowym i pieczonymi ziemniaczkami. Ewentualnie w formie gulaszu. Aż zgłodniałam - stwierdziłam. - Czy to nie pora na obiad?
- Nie. Gdybym go nienawidziła, po prostu bym go zabiła. Niestety, nie byłam w stanie tego zrobić.
- Niestety?
- Zaufałam mu. Uwierzyłam, że jeśli zadbam o to wystarczająco, że jeśli będzie zamknięty w piwnicy, to już nigdy mnie nie zdradzi. A on wydał mnie hałasowaniem. Gdyby nie to, nigdy by mnie nie złapali.
- Co czuje pani wobec męża w tej chwili?
- Chcę go martwego. Najlepiej z sosem żurawinowym i pieczonymi ziemniaczkami. Ewentualnie w formie gulaszu. Aż zgłodniałam - stwierdziłam. - Czy to nie pora na obiad?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz