piątek, 25 lipca 2014


Gdybym mógł, zostałbym w Wolf Trap już na zawsze. Albo, lepiej, wyjechałbym z Frederickiem gdzieś daleko. Gdzieś, gdzie mógłbym siedzieć na plaży godzinami i wykonywać jakąś niezbyt skomplikowaną pracę. Gdzieś, gdzie mógłbym spróbować być szczęśliwy. Tak naprawdę, a nie tylko przez chwilę.
W momencie, gdy o tym pomyślałem, przypomniało mi się zdanie, przeczytane kiedyś w jakiejś książce. Najczęściej, nasze szczęście pozostaje na tym samym poziomie przez całe dorosłe życie, a sytuacje, jakie napotykamy nie mają na nie znaczącego wpływu. Miałem nadzieję, że autor tej książki się mylił. Że mam jeszcze szansę bycie szczęśliwym.
Oczywiście, nie mogłem zostać.
Frederick zasnął na kanapie, podczas gdy ja siedziałem w łazience. Nie chcąc go budzić, zostawiłem karteczkę, w której napisałem, że postaram się wrócić jutro i wsiadłem do samochodu.

Dojazd zajął mi dłużej niż zwykle. Jechałem powoli i ostrożnie, bo nadal narastający ból wszystkich części ciała znacznie obniżał moją zdolność prowadzenia samochodu.
- Will, dobrze się czujesz? - spytał Hannibal zaraz po tym, jak przekroczyłem próg. - Nie masz gorączki? Połóż się, przyniosę ci coś, po czym poczujesz się lepiej.
- Nie, zaczekaj - zacząłem niepewnie. - Ja tylko... Czy mógłbyś mi dać coś przeciwbólowego?
Prawdopodobnie nie powinienem był zadawać tego pytania. Ale w tej chwili nie byłem w stanie zachowywać się tak, jak powinienem.
- Dobrze, pójdę po aspirynę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz