sobota, 5 lipca 2014
Siedziałam przy stole, w napięciu obserwując jak Hannibal podaje nam specjały azjatyckiej kuchni. Dziś w menu było sporo sashimi a ja doskonale wiedziałam, że nie mogę tknąć surowej ryby jeśli zależy mi na zdrowiu bliźniaków.
Will siedział na drugim końcu stołu, nie bardziej zdystansowany niż zwykle. Unikałam jego spojrzenia, bo bałam się, że zgniecie mnie jego ciężarem. Dłuższą chwilę jedliśmy w całkowitej ciszy. Ja bardziej przekładałam jedzenie z boku na bok, niż kosztowałam. Hannibal dostrzegł to, ale nie komentował mojego zachowania.
- Gdzie dziś byłeś, Hannibalu? - Zapytałam, usiłując przerwać nieznośną ciszę.
- Miałem wezwanie do szpitala dla psychicznie chorych kryminalistów, nie wspominałem Ci o tym? - Odparł. - Musiałem skonsultować przypadek mojej byłej pacjentki.
- Wylądowała tam? To przykre. - Rzuciłam. - Mam nadzieję, że nie miałeś przez to zbytnich problemów?
- Wręcz przeciwnie. Nowy dyrektor szpitala jest dobrze wychowaną, sympatyczną osobą i ceni sobie moją pomoc. Podzielił się ze mną nawet swoimi planami dotyczącymi rozwoju placówki, czy metodami leczenia jakie chce wdrożyć... - Hannibal pokiwał głową. - Wydaje się być odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.
- Wspominał coś o swoim poprzedniku? - Will nagle wtrącił się do rozmowy. Miał obojętną minę, choć na dosłownie ułamek sekundy nie dostrzegłam w jego oczach nic prócz pustki i chłodu. Zimnej, ostrej nienawiści.
- Nie sądzę, że powinienem dzielić się szczegółami tej rozmowy, Will. To tajemnica lekarska.
- Nie sądziłem, że etyka zawodowa jest dla Ciebie aż tak ważna. - Odparł młodszy mężczyzna.
Patrzyli sobie w oczy przeszywająco a ja udawałam, że kawałek łososia tak niezmiernie mnie zainteresował, że nie mogę przestać dźgać go widelcem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz