- Nie sądziłem, że etyka zawodowa jest dla ciebie aż tak ważna - powiedziałem, gdy Hannibal, zasłaniając się tajemnicą lekarską, odmawiał mi udzielenia informacji na temat stanu Fredericka. Nie mogłem pozwolić sobie na bycie złośliwym, więc nie powiedziałem nic na temat Elizabeth Wilkinson, która, najwyraźniej, zaczęła zabijać w wyniku prowadzonej przez Hannibala terapii.
- Dlaczego nie porozmawiasz z doktorem o O'Neilem sam?
Spodziewałem się tego pytania, ale nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Jeśli Hannibal nie wiedział, co zrobiłem, najlepszym wyjściem byłoby, aby się nie dowiedział. Jednak, jeżeli wiedział, moje kłamstwo mogłoby sugerować, że nie mam do niego zaufania. A to mogło zepsuć wszystko.
- Nie mogę - odparłem po chwili, patrząc w talerz. Hannibal nic na to nie odpowiedział, więc podniosłem wzrok i dodałem: - Nie mam wstępu na teren BSHFTCI. Miałem sprzeczkę z nowym dyrektorem.
- Sprzeczkę? - spytał tylko, patrząc na mnie przenikliwie.
- No cóż, uderzyłem go - przyznałem się. Hannibal milczał, więc poczułem się w obowiązku mówić dalej. - Nie chciał udzielić mi żadnych informacji, zdenerwowałem się i straciłem panowanie nad sobą.
Nie chciałem mówić mu tego wszystkiego. Musiałem jednak sprawić, aby myślał, że mu ufam.
- To wszystko jest takie trudne. - Ukryłem twarz w dłoniach. - Wiem, że doktor Chilton nie jest Rozpruwaczem, ale nie mogę znaleźć prawdziwego mordercy. Czuję się taki zagubiony w tym wszystkim.
Poczułem łzy na policzkach. Hannibal wstał od stołu i podszedł bliżej. Wstałem i przytuliłem się do niego. Nienawidziłem go. Wyrządził tyle krzywdy mi i osobom dla mnie ważnym. Nie wspominając już o ludziach, których zamordował. Ale musiałem udawać. To było trudniejsze nawet od spania z nim w jednym łóżku.
- Spokojnie, Will - powiedział cicho. - Przykro mi, że doktor O'Neil był wobec ciebie niemiły, ale nie musisz się martwić o doktora Chiltona, jest w dobrych rękach.
Otarłem łzy i usiedliśmy z powrotem przy stole.
- Doktor O'Neil poinformował mnie, że zamierza spróbować terapii elektrowstrząsowej - kontynuował Hannibal. - Jest bardzo skuteczna w takich przypadkach.
Poczułem, że robi mi się słabo.
- Czy to bezpieczne? - spytałem, starając się brzmieć normalnie. Hannibal opisał mi całą procedurę, informując, że jest całkowicie bezpieczna i bezbolesna. Następnie dodał, że O'Neil nie jest zwolennikiem stosowania znieczulenia, po czym podał deser.
Miałem ochotę wyjść, pojechać do szpitala i znów uderzyć O'Neila, tym razem wielokrotnie i znacznie mocniej, ale miałem świadomość, że ochrona mnie nie wpuści, i że jeśli wstanę w tej chwili od stołu, to zemdleję. Z trudem zjadłem więc deser i, gdy moje zwolniło do w miarę normalnego tempa, wyszedłem na długi spacer, aby móc spokojnie pomyśleć o tym, co mogę w tej sytuacji zrobić.
- Dlaczego nie porozmawiasz z doktorem o O'Neilem sam?
Spodziewałem się tego pytania, ale nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Jeśli Hannibal nie wiedział, co zrobiłem, najlepszym wyjściem byłoby, aby się nie dowiedział. Jednak, jeżeli wiedział, moje kłamstwo mogłoby sugerować, że nie mam do niego zaufania. A to mogło zepsuć wszystko.
- Nie mogę - odparłem po chwili, patrząc w talerz. Hannibal nic na to nie odpowiedział, więc podniosłem wzrok i dodałem: - Nie mam wstępu na teren BSHFTCI. Miałem sprzeczkę z nowym dyrektorem.
- Sprzeczkę? - spytał tylko, patrząc na mnie przenikliwie.
- No cóż, uderzyłem go - przyznałem się. Hannibal milczał, więc poczułem się w obowiązku mówić dalej. - Nie chciał udzielić mi żadnych informacji, zdenerwowałem się i straciłem panowanie nad sobą.
Nie chciałem mówić mu tego wszystkiego. Musiałem jednak sprawić, aby myślał, że mu ufam.
- To wszystko jest takie trudne. - Ukryłem twarz w dłoniach. - Wiem, że doktor Chilton nie jest Rozpruwaczem, ale nie mogę znaleźć prawdziwego mordercy. Czuję się taki zagubiony w tym wszystkim.
Poczułem łzy na policzkach. Hannibal wstał od stołu i podszedł bliżej. Wstałem i przytuliłem się do niego. Nienawidziłem go. Wyrządził tyle krzywdy mi i osobom dla mnie ważnym. Nie wspominając już o ludziach, których zamordował. Ale musiałem udawać. To było trudniejsze nawet od spania z nim w jednym łóżku.
- Spokojnie, Will - powiedział cicho. - Przykro mi, że doktor O'Neil był wobec ciebie niemiły, ale nie musisz się martwić o doktora Chiltona, jest w dobrych rękach.
Otarłem łzy i usiedliśmy z powrotem przy stole.
- Doktor O'Neil poinformował mnie, że zamierza spróbować terapii elektrowstrząsowej - kontynuował Hannibal. - Jest bardzo skuteczna w takich przypadkach.
Poczułem, że robi mi się słabo.
- Czy to bezpieczne? - spytałem, starając się brzmieć normalnie. Hannibal opisał mi całą procedurę, informując, że jest całkowicie bezpieczna i bezbolesna. Następnie dodał, że O'Neil nie jest zwolennikiem stosowania znieczulenia, po czym podał deser.
Miałem ochotę wyjść, pojechać do szpitala i znów uderzyć O'Neila, tym razem wielokrotnie i znacznie mocniej, ale miałem świadomość, że ochrona mnie nie wpuści, i że jeśli wstanę w tej chwili od stołu, to zemdleję. Z trudem zjadłem więc deser i, gdy moje zwolniło do w miarę normalnego tempa, wyszedłem na długi spacer, aby móc spokojnie pomyśleć o tym, co mogę w tej sytuacji zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz