czwartek, 3 lipca 2014


Mimo że minęły już ponad dwa dni od aresztowania Elizabeth Wilkinson, nadal myślałem o tej kobiecie. Nie chciała rozmawiać z nikim innym, więc musiałem wysłuchać jej zeznań. Opowiadała o swoich zbrodniach z dumą, tak jakby rozmawiała z kimś znajomym o osiągnięciach szkolnych dziecka. Z przerażającą łatwością wyznała mi, że w obecności męża pokroiła swoją pierwszą ofiarę na kawałki, po czym, nieco później przyniosła mu wątróbkę. Zabawnym był dla niej fakt, że mąż zjadł danie dopiero następnego dnia.
Sprawiała wrażenie nieco dziwnej, ale miłej i inteligentnej osoby. Zastanawiałem się, jak to się stało, że została morderczynią. Zastanawiałem się, jak duży udział miał w tym Hannibal. Te myśli prowadziły mnie do zastanawiania się, jak mogę znaleźć dowody na to, że to właśnie Hannibal jest Rozpruwaczem.
Wziąłem kilka dni wolnego, aby trochę odpocząć. Nie mogłem jednak uciec od własnego umysłu.
Poczucie winy przytłaczało mnie z każdą chwilą coraz mocniej. Nie mogłem sobie wybaczyć tak wielu rzeczy. Nie zauważyłem, że Hannibal jest mordercą. Nakrzyczałem na Fredericka, gdy próbował mi to uświadomić. Nie potrafiłem ochronić ludzi, na których mi zależało. Pozwoliłem sobie na utratę samokontroli i uderzyłem O'Neila, pozbawiając się możliwości odwiedzania Fredericka.
Spojrzałem na zegarek. Do powrotu Hannibala zostało jeszcze dużo czasu, Abigail nadal była niechętna do rozmów ze mną, po tym, jak ostatnio na nią naskoczyłem... Położyłem się w sypialni i wziąłem tabletkę przeciwbólową. Opakowanie systematycznie wypełniało się pustką. Wolałem nie myśleć o tym, co będzie, gdy tabletki się skończą.
Po moim organizmie rozeszło się przyjemne ciepło, a problemy oddaliły się nieco, pozwalając mi się zdrzemnąć.
Obudził mnie głos Hannibala.
- Will, wstań i chodź do jadalni. Za chwilę będzie obiad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz