poniedziałek, 14 lipca 2014



Dwa koce nie były w stanie pokonać uczucia chłodu i gęsiej skórki. Aspiryna nie pomagała na ból głowy i mięśni. Leżałem na kanapie w moim domu w Wolf Trap, otoczony psami. Przyjechałem tu z samego rana, chcąc odpocząć. Jednak zamiast się wyciszyć, rozmyślałem o ostatnich wydarzeniach. Jakkolwiek nie na miejscu było zadowolenie ze śmierci sędziego, nie mogłem nic poradzić na to, co czułem. Liczyłem na to, że skoro Rozpruwacz zabił znów, Frederick zostanie oczyszczony z zarzutów.
Z drugiej strony, nie rozumiałem dlaczego sędzia zginął. Nie wiedziałem, jaki cel miał w tym Hannibal i obawiałem się jego dalszych planów. Nie zrobił przecież tego z dobrej woli...
Tak naprawdę to ja byłem jedyną osobą, której mogło zależeć na tym, aby rozprawa się nie odbyła. Hannibal może teraz chcieć wrobić mnie, pomyślałem. Może domyślił się, że wiem o wszystkim. Może zapragnął mnie ukarać.
Poczułem większe niż do tej pory przerażenie.
- Gdyby chciał mnie wrobić, zabiłby sędziego w inny sposób - powiedziałem do siebie, jakby słowa wypowiedziane na głos miały większą siłę od myśli. Myśli, które próbowałem od siebie odgonić.
Nie pomogło. Nadal odczuwałem paraliżujący strach.
A jeśli on zamierza skrzywdzić Fredericka? Cichy głos z tyłu głowy nie pozwalał mi się uspokoić.

Nie wiedziałem jak dużo czasu spędziłem, walcząc z własnymi myślami i próbując zasnąć.
Słysząc odgłos otwieranych drzwi, zerwałem się z kanapy ze strachem i ostrożnie podszedłem bliżej.
Nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. Próg mojego domu właśnie przekroczył Frederick.
- Proszę, powiedz mi, że to nie jest sen - powiedziałem, przytulając się do niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz