środa, 2 lipca 2014


Dosyć szybko po tym, jak opowiedziałam swoją historię, FBI postanowiło się mnie pozbyć. Odesłali mnie do szpitala. Do szpitala dla psychicznie chorych kryminalistów. Poczułam się tym nieco oburzona, nie zrobiłam przecież nic szczególnie złego. Zabiłam co prawda trzy osoby, ale jednocześnie pozbyłam się czterech istot szkodliwych dla społeczeństwa. Niestety, prawie nikt nie rozumiał znaczenia mojego zadania.
W szpitalu przebrali mnie w inne ubranko. Nie było szczytem marzeń, ale wyglądało trochę lepiej niż te, którymi dysponowało FBI.
Zaprowadzili mnie do pomieszczenia, w którym miałam porozmawiać z lekarzem. Lekarz okazał się nudnym człowiekiem, zadającym nudne pytania. Nie chciał słuchać o tym, jak na godzinę zostawiłam stygnące zwłoki na moim mężu, ani o tym, jak składałam kości kreatur w szkielety za pomocą wiertarki, drutu i odrobiny kleju. Ja nie chciałam odpowiadać na jego nudne pytania. Powiedziałam więc tylko, aby skontaktował się z moim byłym psychiatrą i zaczęłam go ignorować. Później zostałam przeniesiona do izolatki, w której również nie działo się nic ciekawego.
Ucieszyłam się, gdy w końcu postanowili przenieść mnie do celi. Szczególnie, że przyszła po mnie młoda, niewinnie wyglądająca pielęgniarka.
- Twój uniform przynajmniej nie wygląda tak paskudnie - powiedziałam po chwili rozmowy.
- Czy to komplement? Muszę ostrzec panią, że mamy ścisłe reguły dotyczące zakazu flirtowania między pacjentami a personelem medycznym.
Spodobała mi się jej odpowiedź. Może jednak nie będzie tutaj tak nudno, pomyślałam.
- Ja nie flirtuję - zaprzeczyłam. - Przecież mam męża. Chyba powinnam była zrobić z niego obiad, gdy miałam jeszcze okazję - westchnęłam.
- Nie lepiej się rozwieść? - spytała.
- Będę musiała o tym pomyśleć.
Cela była przytłaczająco pusta. Nie podobało mi się to. Najchętniej wypełniłabym ją mnóstwem przedmiotów, zaczynając od kwiatów i książek. Gdy o tym pomyślałam, uświadomiłam sobie, jak ciężko będzie mi wytrzymać w tym miejscu, jeśli nie pozwolą mi na posiadanie książek.
- Możesz mi załatwić coś do czytania? - spytałam.
- Będzie musiała pani o tym porozmawiać z dyrektorem szpitala, ale myślę, że nie powinien mieć nic przeciwko, jeżeli będzie się pani odpowiednio zachowywać - uśmiechnęła się. - Ma pani jeszcze jakieś pytania?
- Tak, mam. Kto jest w celi obok? - ściszyłam nieco głos. - Chciałabym wiedzieć, czego mogę się spodziewać po sąsiadach.
- Obawiam się, że nie mogę z panią rozmawiać o innych pacjentach, przykro mi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz