poniedziałek, 14 lipca 2014


- Czy ty w ogóle sypiasz? - Usłyszałam głos współlokatorki z akademika, która o piątej maszerowała pod prysznic ze zburzoną fryzurą.
- Wstałam o czwartej. - Odparłam, przerzucając akta. Po tym jak złożyłam raport dotyczący kwiaciarki, obawiałam się, że guru odeśle mnie na zajęcia. Prawdę mówiąc wolałam naciągnąć swój grafik o to, by dokończyć jeszcze jedną sprawę, która siedziała mi z tyłu głowy i nie mogłam pozbyć się myśli o niej.
Wiedziałam, że Chilton nie jest rozpruwaczem. Zaaresztowałam go za ukrywanie się i utrudnianie pracy FBI, nie za zbrodnie. To znaczyło, że rozpruwacz ciągle jest na wolności. Potwierdziło to morderstwo dokonane na sali sądowej.
Nie dostałam zezwolenia na wejście na miejsce zbrodni, ale nie mogli zabronić mi wglądu do akt sprawy, do której sama niejednokrotnie składałam raporty.
Zastanawiało mnie kilka spraw. Przede wszystkim związek Willa Grahama z podejrzanym. Nie bez znaczenia był też fakt, że z początku Chilton bez zawahania wskazał Hannibala Lectera. Sprawdziliśmy go, wiedziałam, że ma zostać prześwietlony. Musieliśmy zbadać każde włókno jego garniturów. Nie mieliśmy oczywiście zezwolenia na przeszukanie domu, ale to mogło się zmienić. Sama nie chciałam tam zaglądać, jeśli choć słowo z tego to prawda i Hannibal jest rozpruwaczem z Chesapeake zabiłby mnie na swoim terenie nim zdążyłabym przeładować broń.
Inni domownicy za to...
Żałowałam, że wykorzystałam małą Abigail tak szybko. Wskazała cenne tropy, mogła być jednak nadal przydatna. Teraz nie ufała mi już i nie było mowy o tym, by wpuściła mnie na teren domu.
Moje myśli błądziły i zmieniały kierunek z każdą przerzuconą stroną, z każdym nowym dostrzeżonym szczegółem.
Jedynym co zdawało się łączyć wszystkie morderstwa o które podejrzewa się Rozpruwacza z Chesapeake był Will Graham. On nie miał wystarczających umiejętności, był niezrównoważony, samo zabicie Hobbsa odbiło się na nim tak, że trudno uwierzyć w to, by mógł zacząć zabijać systematycznie. Miał pewne... tendencje. Ukrywał Chiltona przed FBI. Trzymał Abigail i Hannibala blisko. Czy mógłby robić to ze względu na ukrywanie go?
Wróciłam do tropu Lectera i postanowiłam zapytać u źródła.
Pojawiłam się w BSHCI jeszcze tego samego dnia, rano. Z trudem przekonałam dyrektora do tego, by zezwolił mi na wizytę u jednego z jego pacjentów. Idąc do Fredericka minęłam celę Wilkinson. Muszę przyznać, że czułam się lepiej ze świadomością, że zwróciłam ją tam, gdzie jej miejsce.
- Panie Chilton? - Stanęłam przed kratami w odpowiedniej odległości.
- Agent Lass... - Westchnął. - Przyszła Pani podejrzewać mnie o zabicie sędziego? - Dodał cynicznie.
- Przyszłam tu w innej sprawie. Powiedzmy, że analizuję Pańską sprawę od nowa. Ostatnie morderstwo rzuciło na to nowe światło.Chciałam zapytać o wszystko co może mi Pan powiedzieć o Hannibalu Lecterze.


Moja hipoteza była prosta. No, może nie do końca...
Will Graham, z patologicznymi tendencjami do otaczania się psychopatami ukrywał Chiltona u siebie bez niczyjej wiedzy. Jednocześnie kryło to Lectera, bo FBI było bardziej skupione schwytaniem Chiltona niż szukaniem dowodów na to, że zrobił to ktoś inny. Hannibal dowiedział się o tym i o fakcie, że Will zaangażował się emocjonalnie w związek z Chiltonem i nie spodobało mu się to. Dlatego zginął tamten psychiatra z konferencji. Willowi udało się udobruchać Hannibala, ale ten zmanipulował Abigail, by go wydała. Podczas gdy ja schwytałam Chiltona, Hannibal cieszył się dodatkowym czasem dla siebie. Teraz musi mieć cholernie dobry plan ucieczki, skoro popisuje się morderstwem na sali sądowej, Zapewne ma zakupione trzy bilety do kraju kończącego się na -stan z którym nie podpisaliśmy umowy o ekstradycję.
Podchodzenie do sprawy od strony Hannibala było zbyt ryzykowne. Łatwiej było zapolować na Hobbs i Grahama licząc, że wydadzą Lectera, bo jeśli nie to wsadzę małą za współudział. Naciągane, ale powinni zrobić to, co słuszne.
Oczywiście nie mogłam iść do Jacka z podejrzeniami, hipotezami i zeznaniami niezrównoważonego psychicznie więźnia. Musiałam działać na granicy prawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz