wtorek, 8 lipca 2014


- Co z Pani książkami? - Zapytałam, podchodząc do Elisabeth Wilkinson i podając jej leki.
- Kazali mi czekać. Ostatnia osoba, która mi to powiedziała wylądowała na moim talerzu. - Westchnęła ciężko. - Właśnie, wie Pani co w dzisiejszym menu?
- Na pewno nie ludzina. - Zaśmiałam się. Nie była pierwszą osobą z tendencjami do kanibalizmu, jaką poznałam.
- To szkoda. Wie pani jak delikatne jest ludzkie mięso? - Usiadła na łóżku i spojrzała w moją stronę z zaciekawieniem.
- Niestety. - Wzruszyłam ramionami. - Może przy jutrzejszym menu uwzględnią takie życzenia...
Usłyszałam trzask z celi obok. Z początku nie uważałam tego za nic dziwnego, co jakiś czas zdarzali się głośni pacjenci, ale po chwili dotarło do mnie kto jest w sali obok. U Chiltona zawsze panowała nieznośna cisza.
- Przepraszam Panią na chwilę... - Podeszłam do sali byłego dyrektora tylko po to, by ujrzeć go duszącego się na linie ukręconej z uniformu szpitalnego.
- STEVE! - Krzyknęłam. - KLUCZE, NATYCHMIAST!

Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie, a ja i tak bałam się, że nie wystarczy nam czasu na uratowanie go. Intubowałam go, pędząc obok noszy pchanych przez pielęgniarza. Szybko znaleźliśmy się na sali zabiegowej, ktoś powiadomił lekarkę. Stwierdziła zatrzymanie akcji serca i zabrała się za przywrócenie jej.
Oddelegowano mnie do wezwania dyrektora O'Neila. Kiedy dotarłam do jego gabinetu on właśnie odkładał telefon.
- Uratowali go. - Powiedział ze spokojem. - To Pani zauważyła, że coś jest nie tak? - Zapytał.
- Ja... zagadałam się z pacjentką... - Zająknęłam się. - To znaczy ona wcześniej prosiła o książki i chciałam dowiedzieć się czy miał Pan jakieś specjalne zalecenia i później dopytywała o... inne sprawy i usłyszałam, że w sali obok coś się dzieje. Zwykle nie zwracałabym na to uwagi, ale dok... Pan Chilton był wcześniej bardzo cicho i to było do niego nie podobne... - Spojrzałam na swoje buty.
- Niech Pani powstrzyma skromność, uratowała mu pani życie i to się liczy. - Skinął głową.
Wtedy, po raz pierwszy poczułam, że odnalazłam w tej pracy swoje powołanie.
- Nawet Pani nie wie ile roboty papierkowej jest przy samobójstwach. - Dodał mężczyzna, niszcząc moją małą, wyjątkową chwilę. - Nawet przy próbie musimy informować FBI. A teraz przeproszę Panią, mam kilka telefonów do wykonania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz