poniedziałek, 2 czerwca 2014


Musiałam złożyć zeznania na FBI. Musiałam wejść znów do tego upiornego budynku, usiąść naprzeciw Jacka Crawforda i złożyć zeznania.
Zaczął od tego, że poprosił mnie bym stanęła w małym pokoju naprzeciw szyby, która okazała się być lustrem weneckim. Po drugiej stronie pokazali więźnia. Ubranego w pomarańczowy uniform doktora, który mnie diagnozował. Tego, z którym sypiał Will.
- Czy znasz tego mężczyznę?
- Tak, badał mnie dla was. Doktor Chilton. Frank?
- Frederick. Czy spotkałaś go w innych okolicznościach? - Zapytał oficjalnym tonem.
- Przecież dobrze wiesz. Ta su... super agentka Lass powiedziała ci pewnie z dumą jak wyciągnęła ode mnie że w Wolf Trap coś jest nie tak, podczas gdy ty, Will i Hannibal byliście na imprezie dla bardzo sytuowanych psychiatrów. - Powiedziałam oschle. Starałam się, by nie obrazić tej dziwki, która wpadła pewnego pięknego dnia, pytała o Willa, a kiedy zasugerowała, że pojedzie do Wolf Trap ja... cóż. Zabroniłam jej nieco zbyt gorliwie. Nie była idiotką, domyśliła się, że coś jest na rzeczy i postanowiła tam wpaść. Z ekipą antyterrorystów.
Poczułam ostre ukłucie winy. Był tu przeze mnie.
- Więc wiedziałaś, że Will Graham ukrywa go u siebie? - Zapytał.
- Mogę odmówić składania zeznań? - Złamał mi się głos.
- Sprawa nie dotyczy nikogo z kim jesteś spokrewniona, więc będzie to uznane za utrudnianie śledztwa. - Oświadczył.
- Nie widziałam go tam nigdy. Wiedziałam tylko, że Will po coś tam jeździ, sądziłam, że jest to coś ważnego i nie chciałam, by ta wścibska agentka zbliżała się do naszej rodziny. - Podkreśliłam ostatnie słowo.
- Tak więc nie wiedziałaś o osobistej relacji łączącej Willa z Frederickiem? - Dopytywał.
- Nie wiedziałam o Fredericku. - Nie patrzyłam mu w oczy.
- Jesteś tego pewna? Nie podejrzewałaś, że kogoś ukrywa? Nie dopytywałaś po co tam jeździ?
Natrętny głos w głowie, którego nie mogłam się pozbyć. Spieprzyłaś to. To twoja wina. Will nigdy Ci nie wybaczy, jeśli się dowie. Nie może się dowiedzieć. Tylko on cię rozumie. Zrób wszystko, by myślał, że to Hannibal.
- Powtarzał, że dokarmia psy. Wiesz jaki jest Will. Nie dopytuje się go o nic. Nie wiedziałam o Fredericku. - Uparcie powtarzałam. - To wszystko?
- Jeszcze tylko potrzebujemy potwierdzenia, że Hannibal był w domu w tym czasie. - Podał mi listę dat i godzin. Nie było go. Wiedziałam o tym.
- Był, był... tu też, ale byłam u siebie większość dnia. Tak, wydaje mi się, że był cały ten czas... - Rzuciłam spokojnie. - Mogę już wyjść?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz