sobota, 28 czerwca 2014
Guru zadzwonił do mnie w środku nocy. Doskonale wiedziałam, że chodzi mu o sprawę kwiaciarki, jak lubiłam ją nazywać w myślach. Zdążyłam już dowiedzieć się od techników, że mają prawdopodobnie kolejne miejsce zbrodni.
"Graham dał Ci kosza, szefie?" Uśmiechnęłam się kącikiem ust stojąc przed biurkiem agenta Crawforda.
- Chcę mieć tam wejście przed konsultantem. - Oświadczyłam jedynie, kiedy podawał mi adres.
- W takim razie jedź tam natychmiast, bo ja właśnie po niego jadę. - Odparł, poddenerwowany.
"Od kiedy jesteś jego szoferem?"
Skinęłam głową i odwróciłam się na pięcie.
- Agentko Lass? - Usłyszałam za sobą.
Zatrzymałam się dopiero w progu gabinetu.
- Raport ma leżeć na moim biurku do końca tygodnia. - Obwieścił.
Doskonale wiedziałam co to oznacza - nie obchodziło go ani trochę jak ją złapię, o ile zrobię to szybko i skutecznie.
Dobę zajęło mi przebrnięcie przez całe akta sprawy i wyciągnięcie z nich czegokolwiek. Czytałam zeznania wszystkich, których przesłuchiwano w związku z tą sprawą. Nie było żadnych świadków zdarzenia, jedynie osoby, które odnalazły już ciała, a raczej to co z nich pozostawiała. Trzeba było przyznać jej, że dość zgrabnie posługiwała się piłą elektryczną. Trochę gorzej szło jej z szyciem.
Żadnych poszlak. Postanowiłam sama przesłuchać ostatniego świadka, żonę jednej z ofiar.
- Szefie? - Wyciągnęłam z kieszeni telefon. - To nie jest dobra pora.
- Mogę dowiedzieć się czemu prosisz o czterech agentów specjalnych? - Usłyszałam.
- Czy kiedy ostatni raz prosiłam cię o brygadę nie przyprowadziłam Ci kogo chciałeś?
- Dobrze wiesz, że Rozpruwacz...
- Prosiłeś o Chiltona, nie o rozpruwacza.
Chwila ciszy po drugiej stronie.
- Przydzielę Ci ich na jutro, na czwartą rano.
- Przyślij ich natychmiast, albo zaaresztuję ją sama.
Siedziałam w furgonetce zaparkowanej po drugiej stronie ulicy od pięknego domu. Na pojeździe widniało logo firmy ogrodniczej - pomyślałam, że kobieta doceni ironię. Odnalezienie jej było łatwiejsze niż się spodziewałam. Była administratorem forum internetowego, na którym pani Bennet puściła parę o tym, że mąż ją zdradza. Nie była jedyną kobietą z forum, której męża zamordowano w podobny sposób. Dodatkowo sama administratorka od niedawna była wdową. I nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdybym przy ostatnim pobycie na terenie posiadłości nie usłyszała odgłosów z piwnicy.
Może naruszyłam kilka przepisów zapoznając się z terenem pod nieobecność właścicielki, ale cóż. Teraz miałam powód, by wtargnąć na ten teren - uzasadnione podejrzenie co do tego, że przebywa w nim seryjna morderczyni, przetrzymująca własnego męża.
Wsparcie pojawiło się do pół godziny. To była jedna z szybszych akcji, jakie prowadziłam.
Czterech mężczyzn bez problemu obezwładniło kobietę, która coś gotowała. Nie stawiała czynnego oporu.
Kiedy wyprowadzałam ją w kajdankach Crawford i konsultant dopiero wchodzili na teren posiadłości z technikami.
- Nie mogę z wami iść. Kto zajmie się moim mężem? - Rzuciła kobieta.
- Nie martw się, nie narzekał kiedy go uwalniano. - Odparłam.
Mijając Grahama uśmiechnęłam się do niego kącikiem ust.
"Dwa zero, konsultanciku."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz