sobota, 14 czerwca 2014


Gdy Abigail powiedziała o przeniesieniu Fredericka poczułem napływające przerażenie. Chciałem mieć nadzieję, że Jack w końcu mnie wysłuchał, przyprowadził do niego lekarza i wyraził zgodę na przeniesienie do jakiegoś porządnego szpitala, w którym Frederick łatwiej przeżyłby odstawienie opiatów. Nie byłem jednak aż tak naiwny i wiedziałem, że powinienem spodziewać się czegoś gorszego.
Stwierdziłem, że muszę porozmawiać na ten temat z Jackiem. Abigail, uważając, że Jack może chcieć mnie od tej sprawy odsunąć, zasugerowała, żebym raczej spróbował dowiedzieć się czegoś od któregoś ze współpracowników.
- Zawsze możesz wykorzystać tę sukę, Lass - dodała z zauważalną wrogością.
- Dlaczego jej tak nienawidzisz? - spytałem. - Chyba nie chodzi tylko o tę sytuację, gdy cię okłamała, że jest moją znajomą...
Czułem, że Abigail coś ukrywa, ale nie chciałem przesadzić.
- To przez nią ten cały bałagan. Gdyby nie ona nie wróciłbyś do pracy i mógłbyś sobie dalej jeździć w spokoju dokarmiać psy... - odparła i przytuliła się do poduszki.
- To nie przez nią wróciłem do pracy, tylko przez Rozpruwacza. On jest jedyną osobą, którą powinniśmy nienawidzić.
Chciałem móc powiedzieć jej wszystko. Chciałem, aby mnie zrozumiała, ale jednocześnie wiedziałem, że nie mogę jej obciążać czymś takim.
- Zawsze będzie jakiś rozpruwacz - westchnęła. Musiałem ze sobą walczyć, aby nie wyjawić jej, że to Hannibal jest Rozpruwaczem. - Poza tym... ona nie okłamała mnie tylko raz.
Spojrzałem na nią zaniepokojony.
- Rozmawiałaś z nią więcej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz