sobota, 3 maja 2014

Wieczorem otrzymaliśmy dziwny telefon. Kobieta, która przedstawiła się jako Miriam Lass pytała, czy mogłaby porozmawiać z Willem. Wspominała, że jest jego dawną znajomą, że to niezwykle pilne i zostawiła nawet numer na który miał oddzwonić Graham, gdy tylko będzie to możliwe. Ostrzegłam ją, że nie wróci on wcześniej niż za tydzień, bo obecnie przebywa w Wolf Trap i kobieta podziękowała za rozmowę.
Nie było to dla mnie zbyt podejrzane, mam na myśli to, że Will utrzymywał część kontaktów z ludźmi z akademii. Czasem dzwoniła do niego Alana Bloom, psychiatra, którą zapamiętałam z mojego pobytu w szpitalu, Beverly Katz nie zapominała o kartkach z życzeniami. Mój opiekun nie lubił bezpośredniego kontaktu z ludźmi, ale cenił ich pamięć.
- Kto to był? - Hannibal usiadł w fotelu, z książką, której tytułu nie potrafiłam zrozumieć, bo był po francusku.
- Jakaś stara znajoma Willa, Miriam Lass. - Wzruszyłam ramionami.
- Przedstawiła ci się jako jego stara znajoma? Była jego uczennicą, obecnie pracuje dla Crawforda.
Nie powstrzymałam się przed cichym przekleństwem, a Lecter puścił je mimo uszu. Natychmiast napisałam do Willa smsa "Crawford wie, że jesteś w Wolf Trap. Pewnie już jedzie." położyłam się na kanapie z głośnym westchnięciem. Spartaczyłam sprawę, ale byłam pewna, że skończy się na kolejnej pasywno agresywnej wymianie zdań i każdy z nich rozejdzie się w swoją stronę.
- Przeproszę go na żywo. - Pokręciłam głową.
- Zostałaś wprowadzona w błąd, Abigail, to nie twoja wina. - Odparł Hannibal.
- Nie, ale Will już teraz ma mnie dość, a co dopiero gdy dowie się, kto powiedział tej całej Miriam...
- Skąd przypuszczenie, że Will ma cię dość?
Posłałam mężczyźnie spojrzenie, jakby właśnie zapytał skąd mam pewność, że trawa jest zielona. Czy to nie było oczywiste?
- Nie jesteśmy idealną rodzinką, on to wie. Męczy go to. Dlatego zaczął spędzać więcej czasu ze swoimi psami niż ze mną. Nigdy nie chciał córeczki, a na pewno nie takiej.
Hannibal nie zaprzeczył. Nie byłam pewna, czy nie miał dla mnie odpowiedzi, czy nie chciał mi jej udzielić przez grzeczność. Może sam zaczął zastanawiać się nad powodami, dla których Will tak często przebywał poza domem.
- Myślę, że muszę z nim o tym porozmawiać. Poza tym lepiej byłoby, gdyby Jack i Will mieli mediatora, ich rozmowy nierzadko przeradzają się w kłótnie.
- Masz zamiar tam dziś jechać? - Uniosłam brwi. Hannibal wstał i zabrał kluczyki do samochodu.
- Wrócimy późno w nocy, zamknij dom i nie wpuszczaj nikogo pod naszą nieobecność. Lepiej nie odbieraj również telefonu, skoro FBI posuwa się do takich sztuczek... - Pokręcił głową, zabrał swój płaszcz i pochylił się nade mną, żeby pocałować mnie w policzek.
- W porządku. Przywieź Willa ze sobą, nie pozwól mu tam zostać samemu... Chcę go przeprosić za to zamieszanie.

3 komentarze: