niedziela, 4 maja 2014

 
Przez chwilę staliśmy w milczeniu, patrząc na siebie nawzajem.
- Mogę to wyjaśnić - zwróciłem się do Hannibala. Nic nie odpowiedział, więc kontynuowałem. - Doktor Chilton został niesłusznie oskarżony o bycie Rozpruwaczem z Chesapeake, więc pomogłem mu się ukryć, a on pomoże mi w złapaniu prawdziwego  mordercy - wyjaśniłem.
- Skąd masz pewność, że doktor Chilton został niesłusznie oskarżony, Will? - spytał Hannibal, ignorując całkowicie obecność Fredericka. Musiał być na mnie zły, ale nie dawał tego po sobie poznać.
- Jestem chodzącym o lasce weganinem - wtrącił zniecierpliwiony Frederick. Skarciłem go spojrzeniem. Nie chciałem, aby zdenerwował Hannibala.
- Najlepiej będzie, jeśli porozmawiamy o tym w drodze do domu - stwierdził Hannibal. Wyszliśmy, zostawiając Fredericka samego.
- Dlaczego tak często tu przyjeżdżasz? - spytał, gdy wracaliśmy samochodem do domu.
- Chilton nie potrafi gotować - odparłem. - Nie chcę, żeby spalił mi kuchnię albo umarł z głodu.
- Sprawiłeś mi ogromną przykrość tym, że trzymałeś to w tajemnicy, Will. Zupełnie jakbyś uważał, że nie można mi ufać.
- To nie tak - zaprzeczyłem. - Po prostu bałem się, że skontaktujesz się z FBI. Prawdę powiedziawszy, to byłaby dosyć racjonalne reakcja.
- Wolałbym, abyś nie jeździł tam tak często. Raz w tygodniu powinno w zupełności wystarczyć - stwierdził i ja już wiedziałem, że nie będzie chciał iść na żadne ustępstwa.
Gdy dojechaliśmy, Abigail chciała ze mną porozmawiać, ale powiedziałem jej, że jestem bardzo zmęczony i poprosiłem o przełożenie tej rozmowy na kolejny dzień.

Położyłem się i zacząłem rozmyślać. W pewnym momencie swojego życia potrzebowałem stabilizacji. Hannibal mi ją zaoferował. Najpierw tylko mieszkaliśmy razem, później nasza znajomość przeniosła się na kolejny poziom, a mnie było to dosyć obojętne. Starałem się jedynie spełniać powierzoną mi, nie wiem kiedy, rolę. Nie kochałem Hannibala. Owszem, był bardzo atrakcyjny i dobrze się opiekował mną i Abigail., ale nic do niego nie czułem. Nie przeszkadzało mi to, dopóki nie poznałem alternatywy.
Teraz dotyk jego dłoni na mojej klatce piersiowej był jeszcze bardziej obcy niż zazwyczaj. Oddech, który czułem na karku stał się bardziej osaczający. Powolne, ale rytmiczne ruchy Hannibala sprawiały mi pewien rodzaj niechcianej przyjemności, powodując poczucie winy.
Hannibal postanowił zmienić pozycję i kazał mi położyć się na plecach. Poczułem na sobie jego ciężar, ale zamiast niego zobaczyłem Wendigo. Kreatura przestała mi się ukazywać jakiś czas temu, teraz powróciła.
Chciałem to przerwać, wyjść do łazienki, wykąpać się i wyjechać na zawsze, ale zamiast tego, zacisnąłem nogi wokół Hannibala, sprawiając, że wszedł we mnie głębiej. Jego obraz wciąż przeplatał się z obrazem Wendigo, tak, że traciłem poczucie realności.
Zamknąłem oczy i zacząłem myśleć o Fredericku. Przypomniałem sobie jego idealne ciało, myślałem o tym, co robiliśmy i o tym, co zrobię z nim, gdy następnym razem przyjadę do Wolf Trap. Z trudem panowałem nad sobą, aby aby nie zwrócić się do Hannibala imieniem mojego kochanka.
Gdy skończyliśmy, poszedłem pod prysznic, chcąc zmyć z siebie poczucie winy.
Poczucie winy wobec Fredericka, wobec Abigail, ale przede wszystkim wobec samego siebie.

2 komentarze: