sobota, 3 maja 2014


Odkąd zamieszkałem u Willa nabyłem kilku charakterystycznych nawyków, które mogła tłumaczyć zarówno zmiana środowiska, jak i moje kiepskie umiejętności radzenia sobie z przebytą traumą. Nie były to jeszcze objawy obsesyjno-kompulsywne, ale zaczynały je przypominać. Lubiłem proste, rutynowe zachowania dla zajęcia myśli. Zwykle nuciłem pod prysznicem. Wszystko, byle tylko umysł nie zbłądził ku bolesnym wspomnieniom. Nawet, gdy byłem spokojny i szczęśliwy, jak w tej chwili, odruch powracał i już po chwili śpiewałem piosenkę, która wpadła mi w ucho już rano.
- There are many things that I would like to say to you, but I don't know how... - Nie przestałem śpiewać nawet, gdy owinąłem się ręcznikiem i spoglądałem na siebie w lustro. Nie przestałem też, gdy się wysuszyłem, ubrałem i ruszyłem w stronę kuchni, mając ochotę na coś słodkiego. Zdawało mi się, że Will przywiózł rano jakieś czekolady.
- And after all... you're my wonderwall. - Podśpiewywałem, idąc szybkim krokiem. Zdawało mi się, że Will rozmawiał przez telefon, pewnie z jego nadopiekuńczym chłopakiem, którego zostawił w Baltimore. Nie wsłuchiwałem się w to zbytnio, prawdę mówiąc. Wiedziałem, że mężczyzna potrzebuje sporej dozy prywatności, poza tym nie byłem typem chodzącym za nim po całym domu. Miałem własne ścieżki.
W szafce znalazłem czekoladowe batoniki i jakieś wegańskie chrupki ryżowe o smaku wasabi. Chciałem rozłożyć się na kanapie. włączyć netflix i obejrzeć najnowszy odcinek Fineasza i ferba. W połowie drogi omal nie wypuściłem z rąk jedzenia.
- Will, masz ochotę na seans? - Zdążyłem rzucić tuż przed tym, jak dostrzegłem, że mężczyzna wcale nie odbywa rozmowy telefonicznej ale tak, rozmawia z Hannibalem. W drzwiach.
Obaj spojrzeli na mnie nieco skołowani.
- Doktor Chilton? - Usłyszałem.
Jak zwykle w obecności Lectera zdałem sobie sprawę z tego, jak beznadziejnie wyglądam. Ale tym razem miałem ochotę uśmiechnąć się szeroko, bo spójrzcie na jego garnitury, jego Bentleya, jego nienaganny wygląd... a później spójrzcie, kto prawie cały dzień nie wychodził z łóżka z Willem.
To była nieodpowiednia myśl w tej sytuacji, ale nie do końca dotarła do mnie jej powaga. Odstawiłem na stolik to, co miałem w rękach i spojrzałem na młodszego mężczyznę pytająco.

1 komentarz: