- Byłam w Wolf Trap. - Usłyszałem zaraz po wejściu do domu. No tak, mały zielony samochód, jak mogłem na to nie wpaść... Już wiedziałem, do czego ta rozmowa zmierza i nie miałem na to ochoty. Abigail powiedziała coś o szanowaniu moich granic. Rzeczywiście..., pomyślałem.
- Zobaczyłaś coś ciekawego? - spytałem, zdejmując płaszcz. Chociaż na ogół nienawidziłem występujących tu ciągle niedomówień, niemych sugestii, udawania, że wszystko jest w porządku, miałem nadzieję, że Abigail będzie się trzymać konwencji, odpowie, że nic nie widziała i zakończymy tę rozmowę mając mnóstwo domysłów, ale zero odpowiedzi.
- Twojego chłopaka.
Więc wiedziała. Czułem, jak moje serce przyspiesza, a ciśnienie krwi wzrasta. Drugi raz tego samego dnia byłem na granicy omdlenia.
Byłem przekonany, że Abigail powie Hannibalowi, który wyrzuci mnie z domu i umrzemy z Frederickiem z głodu, zanim dostanę pierwszą wypłatę. O ile nie zostaniemy zamordowani przez Rozpruwacza.
Próbowałem zaprzeczać, ale Abigail nie dała mi dojść do słowa.
Byłem na nią zły. Naruszała moją prywatność i to wyjątkowo agresywnie. Jednocześnie czułem się winny. Mieszanka tych emocji była przytłaczająca i powodowała, że z trudem nad sobą panowałem.
- Powiedz mi, Will. Jak to jest patrzeć mu w oczy i marzyć tylko o tym, by wyrwać się do kochanka? Jak to jest czuć się nie na miejscu tu, gdzie stworzyliśmy to, co nazywamy domem? Jak to jest chcieć stąd uciec, ale być uwiązanym przez te całe pozory?! - zaczęła krzyczeć. - Jak to jest dusić się w miejscu, które miało być twoją ostoją?! Jak!? Powiedz mi!
Widziałem, że ona także traci nad sobą panowanie. Zaczęła płakać i była naprawdę roztrzęsiona. Ja patrzyłem na nią, niezdolny do jakiegokolwiek działania.
- Zapominasz, że jesteśmy w tym razem! Też mam tego wszystkiego dość, Will. Udawania rodzinki z przedmieść, którą nie jesteśmy i nigdy nie będziemy - wyznała w końcu.
Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że tylko ja czuję się w tym substytucie rodziny nie na miejscu. Myślałem, że Abigail jest szczęśliwa. Skąd miałem wiedzieć, że jest inaczej, jeśli nigdy nie rozmawialiśmy szczerze?
Abigail opanowała potok łez i już myślałem, ze wszystko jest w porządku, gdy powiedziała:
- Jestem w ciąży.
- Jesteś... Co?
- Jestem w ciąży - powtórzyła i znów zaniosła się płaczem.
Usiadłem obok i złapałem ją za rękę, chcąc ją uspokoić. Przytuliła się do mnie.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziałem, choć nie wiedziałem, czy to prawda. Ciąża Abigail jeszcze bardziej komplikowała sytuację, ale narzekanie czy jakieś wyrzuty nie miałyby sensu. - Uspokój się - mówiłem, choć samemu wkładałem dużo wysiłku w zachowanie spokoju. - Jutro zastanowimy się nad tym, jak wszystko będzie dalej wyglądać. Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Poszedłem spać dopiero gdy Abigail całkiem się uspokoiła i poszła do siebie.
Wstałem, gdy wszyscy jeszcze spali, podjechałem do supermarketu, kupiłem zapas jedzenia i wybrałem się do Wolf Trap, mając nadzieję, że uda mi się nie spóźnić dziś do pracy.
- Zobaczyłaś coś ciekawego? - spytałem, zdejmując płaszcz. Chociaż na ogół nienawidziłem występujących tu ciągle niedomówień, niemych sugestii, udawania, że wszystko jest w porządku, miałem nadzieję, że Abigail będzie się trzymać konwencji, odpowie, że nic nie widziała i zakończymy tę rozmowę mając mnóstwo domysłów, ale zero odpowiedzi.
- Twojego chłopaka.
Więc wiedziała. Czułem, jak moje serce przyspiesza, a ciśnienie krwi wzrasta. Drugi raz tego samego dnia byłem na granicy omdlenia.
Byłem przekonany, że Abigail powie Hannibalowi, który wyrzuci mnie z domu i umrzemy z Frederickiem z głodu, zanim dostanę pierwszą wypłatę. O ile nie zostaniemy zamordowani przez Rozpruwacza.
Próbowałem zaprzeczać, ale Abigail nie dała mi dojść do słowa.
Byłem na nią zły. Naruszała moją prywatność i to wyjątkowo agresywnie. Jednocześnie czułem się winny. Mieszanka tych emocji była przytłaczająca i powodowała, że z trudem nad sobą panowałem.
- Powiedz mi, Will. Jak to jest patrzeć mu w oczy i marzyć tylko o tym, by wyrwać się do kochanka? Jak to jest czuć się nie na miejscu tu, gdzie stworzyliśmy to, co nazywamy domem? Jak to jest chcieć stąd uciec, ale być uwiązanym przez te całe pozory?! - zaczęła krzyczeć. - Jak to jest dusić się w miejscu, które miało być twoją ostoją?! Jak!? Powiedz mi!
Widziałem, że ona także traci nad sobą panowanie. Zaczęła płakać i była naprawdę roztrzęsiona. Ja patrzyłem na nią, niezdolny do jakiegokolwiek działania.
- Zapominasz, że jesteśmy w tym razem! Też mam tego wszystkiego dość, Will. Udawania rodzinki z przedmieść, którą nie jesteśmy i nigdy nie będziemy - wyznała w końcu.
Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że tylko ja czuję się w tym substytucie rodziny nie na miejscu. Myślałem, że Abigail jest szczęśliwa. Skąd miałem wiedzieć, że jest inaczej, jeśli nigdy nie rozmawialiśmy szczerze?
Abigail opanowała potok łez i już myślałem, ze wszystko jest w porządku, gdy powiedziała:
- Jestem w ciąży.
- Jesteś... Co?
- Jestem w ciąży - powtórzyła i znów zaniosła się płaczem.
Usiadłem obok i złapałem ją za rękę, chcąc ją uspokoić. Przytuliła się do mnie.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziałem, choć nie wiedziałem, czy to prawda. Ciąża Abigail jeszcze bardziej komplikowała sytuację, ale narzekanie czy jakieś wyrzuty nie miałyby sensu. - Uspokój się - mówiłem, choć samemu wkładałem dużo wysiłku w zachowanie spokoju. - Jutro zastanowimy się nad tym, jak wszystko będzie dalej wyglądać. Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Poszedłem spać dopiero gdy Abigail całkiem się uspokoiła i poszła do siebie.
Wstałem, gdy wszyscy jeszcze spali, podjechałem do supermarketu, kupiłem zapas jedzenia i wybrałem się do Wolf Trap, mając nadzieję, że uda mi się nie spóźnić dziś do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz