sobota, 19 kwietnia 2014

Sweet tooth



Musze przyznać, że nie spodziewałem się nawet jak dobrze będzie traktować mnie Graham. Wiedział, że nie mogę nawet za bardzo wychodzić na dłuższe spacery z jego psami, co dopiero jeździć do sklepu oddalonego o kilka kilometrów i płacić kartą, jednocześnie utrwalając się na kamerach CCTV. Dbał o to, by niczego mi nie brakowało. Nawet słodkości.
Babeczki. Red Velvet i o smaku masła orzechowego. Mogę być poszukiwanym przez Interpol, ale póki mój areszt domowy uwzględnia takie pyszności, obiecuję, że zniosę to wszystko.






Zapasy jednak nie były duże i szybko się skończyły. Sałatka nie brzmiała zbyt zachęcająco. Wytarłem usta i zlizałem krem z palca.
- Zostanę przy witaminach w tabletkach - Wyciągnąłem z kieszeni blister kapsułek i połknąłem jedną. 3 mg. Lada dzień będę musiał podnieść dawkę.
- Leki niedługo ci się skończą.
- To zmartwienie na inny dzień.
Usiadłem na skraju łóżka, głaszcząc najmniejszego psiaka, który uwielbiał plątać mi się pod nogami. Mówiłem na niego Szwędacz, częściowo przez to, a częściowo przez fakt, że dwa sezony the walking dead na dvd to jedyne co byłem w stanie oglądać z kolekcji Willa. Na szczęście z książkami było nieco lepiej.
- Traktują cię jak członka stada. - Zauważył mężczyzna.
- Cóż, też przygarnąłeś mnie, gdy nie miałem dokąd pójść. - Uśmiechnąłem się. Blado. Niewesoło.
Will przysiadł się obok.
- Załatwiłem sobie tym niezłego opiekuna do psów. - Wzruszył ramionami.
- Dzięki za wszystko. - Powiedziałem, całkiem szczerze.
- Nawet za sałatkę? - Podpuszczał mnie.
- Nawet za sałatkę. Ale bardziej za babeczki.
- Nadal masz na sobie krem. - Zaśmiał się, patrząc jak ponownie usiłuję się wytrzeć.
- Po prostu wstydzisz się przyznać, że jestem słodki. - Odparłem.
W odpowiedzi ujął mój podbródek i starł z kącika ust resztki lukru. Zamarłem w bezruchu.

1 komentarz:

  1. Ależ ja doskonale wiem, że jesteś słodki. Nie wiem tylko, co mogę z tym zrobić...

    OdpowiedzUsuń