niedziela, 27 kwietnia 2014


Pocałował mnie. Gdy tylko wszedłem, Frederick pocałował mnie. Nie mogłem wyobrazić sobie lepszego powitania. Moje obawy okazały się bezzasadne, on odwzajemniał przynajmniej część moich uczuć.
Pachniał moim żelem pod prysznic, a jego włosy były jeszcze mokre. Moje dłonie krążyły po jego plecach.
- Jesteś taki idealny - wyszeptałem.
W tej chwili obawiałem się tylko jednego - że się obudzę. Ostatnio, Frederick śnił mi się coraz częściej, w różnych sytuacjach, mniej lub bardziej niewinnych. Za każdym razem, gdy się budziłem i widziałem obok siebie Hannibala, czułem bolesne rozczarowanie.
Gdy Frederick zaczął powoli i nieśmiale rozpinać moją koszulę, uznałem, że to właściwy moment, aby przenieść się na łóżko. Odnaleźliśmy drogę do sypialni i położyliśmy się obok siebie, ale po chwili pochyliłem się nad nim. Wyglądał na tak bezbronnego i delikatnego...

Całowałem jego szyję i obojczyki. On zatopił dłoń w moich włosach. Powoli zacząłem schodzić coraz niżej, chcąc poznać każdy centymetr kwadratowy jego ciała. Frederick zaprotestował, gdy zbliżyłem się do jego blizny, więc ominąłem ją i ugryzłem go lekko w kość biodrową. Usłyszałem jego ciche westchnięcie.
Kocham go, pomyślałem. Pierwszy raz ubrałem swoje uczucia wobec Fredericka w słowa, nazwałem je. Teraz nie mogłem już się od nich izolować, udawać, że nie istnieją. Nazwałem je, więc musiałem zaakceptować ich istnienie.
Ostatnio, podejmowanie złych decyzji, pod wpływem głupich impulsów skutkowało pozytywnymi konsekwencjami. Nie myśląc wiele, postanowiłem i tym razem postąpić zgodnie z tym, co podpowiadały mi emocje.
- Obawiam się, że cię kocham - powiedziałem, rozpinając mu spodnie.

1 komentarz: