niedziela, 27 kwietnia 2014
Chwyciłem go za nadgarstki, powstrzymując go i wyprostowałem się.
- Co takiego? - Zapytałem, siadając.
- Kocham Cię. - Powtórzył, uśmiechając się kącikiem ust.
Roześmiałem się.
Próbowałem to powstrzymać, świadomy tego, jak nieodpowiednia jest to odpowiedź, na takie wyznanie, ale to było silniejsze ode mnie. Dobrze, że nie odwaliłem Audrey Hepburn i nie stwierdziłem 'Dziękuję'.
- Jesteś tego pewien? - Spytałem, patrząc mu w oczy. Nie był pewien, jak ma zareagować na ten wybuch entuzjazmu. Nie czekałem na odpowiedź, tylko pocałowałem go namiętnie.
Nie byłem jeszcze gotów, aby odpowiedzieć mu tym samym, nie z całą odpowiedzialnością. Z mojej strony zbyt wiele było wdzięczności, niepewności, wszystkich tych uczuć, które walczyły o uwagę. Moją i jego.
Zależało mi na nim, to nie podlegało dyskusji.
- Will. - Szepnąłem. - Ale... co z Hannibalem, Abigail? Myślałem, że... no wiesz. Uciekliście od tego wszystkiego, stworzyliście normalny dom.
- Tu jest mój dom. - Odparł, obdarzając mnie kolejnym pocałunkiem.
Moje myśli błądziły między powoli obezwładniającym pożądaniem, a racjonalnością. Chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale miejsce i czas na tą rozmowę jeszcze nadejdzie.
Poddałem się, czując jego niecierpliwe usta na mojej szyi.
Etykiety:
Dr Frederick Chilton
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No cóż, nie ma to jak się roześmiać, słysząc wyznanie miłości... ._.
OdpowiedzUsuń