poniedziałek, 28 kwietnia 2014


Leżałem na kanapie z głową na kolanach Willa, zajadając się babeczkami i próbując nie rzucić się na niego, kiedy tak bawił się moimi włosami. Pomrukiwałem leniwie, czasem tylko podnosząc się, żeby pocałować go czule. Szczerze mówiąc, nie miałem nic przeciw temu, by spędzić tak cały dzień.
Z laptopa dobywała się cicha muzyka, jakiś wybitnie nastrojowy cover The Beatles, który nie wiedzieć czemu zaproponowało mi spersonalizowane radio.
Zamknąłem oczy i miałem ochotę zatracić się w tej chwili absolutnego spokoju.





- Nie wiedziałem, że mówisz po hiszpańsku? - Zastanawiał się na głos Will.
- Skąd...? - Zmarszczyłem brwi, ale po chwili zdałem sobie sprawę kiedy miał okazję usłyszeć mój ojczysty język. - Wyrwało mi się, tak? Jasne, że mi się wyrwało.
- Chyba przeklinałeś. - Brunet uśmiechnął się szerzej.
- Do czego ty mnie doprowadziłeś... - Podniosłem się, żeby znów go pocałować. Tym razem nie pozwolił mi odsunąć się zbyt szybko.
- ...musiałem być rzeczywiście na skraju wytrzymałości, skoro znów stałem się zagubionym kubańskim chłopcem. - Zaśmiałem się.
- Pochodzisz z Kuby? - Tym razem udało mi się go zaskoczyć. Spodobało mi się to. Nieczęsto pozbawiałem go tej spokojnej pewności.
- Moja rodzina pochodzi z Kuby. Ja urodziłem się już w Miami, chociaż nie nazwałbyś tej dzielnicy zbyt amerykańską. - Przewróciłem oczami.
- Nie pomyślałbym, że... - Przyglądał mi się teraz uważnie.
- Tak, wiem, nie wyglądam. - Wzruszyłem ramionami. - Pół życia w Maryland robi swoje z człowiekiem. Jestem już nawet równie blady, co ty.
Usiadłem obok niego, rozbawiony tym całym wspominaniem.
- Zaskakuje mnie pan, doktorze Chilton. - Przyznał z uznaniem.
Skrzywiłem się, słysząc utracony tytuł.
- Bo zacznę cię nazywać Agentem Grahamem. - Zagroziłem.
- Nigdy nie byłem agentem.
- Nigdy nie będę doktorem.
Porzuciliśmy ten temat dość szybko.
- Zastanawiam się co jeszcze przede mną ukrywasz. - Przyglądał mi się.
- Nic. Czekam tylko na odpowiednie pytania...
Nachylił się ku mnie. Myślałem, że zacznie przesłuchanie od dalszego kuszenia mnie, aż w końcu wyśpiewałbym mu wszystko, byle tylko przestał prowokować.
Zamiast tego poczułem tylko jego gorący oddech.
- Mam nadzieję, że usłyszę, jak błagasz po hiszpańsku.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- To zależy jak długo masz zamiar zostać w Wolf Trap.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz