Nicholas wrócił do domu. Znów zaczęłam regularnie robić zakupy i przygotowywać posiłki. Niestety, nadal potrzebowałam zewnętrznej motywacji, aby prowadzić normalny tryb życia. Gdy byłam sama, zapominałam o jedzeniu lub spaniu. Tymczasem, mój syn zaczął zapominać o tych czynnościach teraz, po powrocie.
- Znów odszedłeś z pracy? - spytałam po raz kolejny. On znów zaprzeczył, wkładając sobie do ust kawałek wczorajszej pizzy. - Przecież możesz mi powiedzieć... - dodałam.
- Ila razy mam powtarzać, że mam urlop? I chyba mam prawo odpocząć. - Zazwyczaj cierpliwy, tym razem zdenerwował się.
- Spanie dwie godziny dziennie i jedzenie zimnej pizzy nazywasz odpoczynkiem? - spytałam, siadając obok niego. - Wiem, że całe życie to ty musiałeś się mną opiekować. Ale widzę, że teraz ja muszę zająć się tobą. Weź prysznic, a ja w tym czasie zrobię herbatę i porozmawiamy.
- Widzę, że nie mam wyboru - uśmiechnął się do mnie, podnosząc się z łóżka.
Rozejrzałam się po pokoju. Panował tu znacznie większy bałagan niż zazwyczaj. Na biurku leżała lutownica, kilka innych urządzeń, których nie potrafiłam rozpoznać i jakieś małe pojemniki. Pod biurkiem znalazłam do połowy opróżnioną butelkę. Odłożyłam ją na miejsce. Był przecież dorosły, mógł robić to, co uważa za stosowne. A ja nie mogłam się wtrącać. Gdybym powiedziała cokolwiek, uznałby zapewne, że naruszam jego prywatność. Jako matka powinnam zareagować. Ale, zahamowana przez strach, że powiem zbyt wiele, że przekroczę granice, potrafiłam jedynie zrobić herbatę, usiąść na kanapie i spytać:
- Coś się stało?
- Wszystko jest w porządku - odparł.
- To dobrze - powiedziałam. Wiedziałam, że kłamał. Wiedziałam, że nie jest w porządku. Ale nie mogłam teraz próbować burzyć tego muru, który powstał między nami. Nigdy nie chciałam, żeby do tego doszło. Ale to zewnętrzne okoliczności spowodowały, że Nicholas musiał się mną opiekować. Był taki dzielny i dobry, że zapomniałam o jego wieku. Był dzieckiem, ale przejął obowiązki osoby dorosłej. A ja nie pytałam o jego problemy. - Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć? - dodałam.
Uśmiechnął się gorzko i potrząsnął głową.
- Mamo, wiesz, że cię bardzo kocham i szanuję, ale przyznajmy to, nie mogę ci powiedzieć o wszystkim.
Gdy to usłyszałam, przeszył mnie ból. To była prawda. Prawda, o której nie myślałam. A teraz, wypowiedziana przez Nicholasa, spłynęła na mnie strumieniem samoświadomości.
Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
- Dzień dobry, czy zastałem Nicholasa? - spytał przystojny mężczyzna z bukietem białych róż.
Wówczas zrozumiałam.
I poczułam wstyd za moje głupie, ograniczone poglądy, które nie raz wypowiadałam przy synu.
Wpuściłam mężczyznę i wyszłam z domu, zostawiając Nicholasowi karteczkę mówiącą: "Przepraszam. Wiem, że czasem jestem do niczego. Ale możesz mi powiedzieć o wszystkim".
- Znów odszedłeś z pracy? - spytałam po raz kolejny. On znów zaprzeczył, wkładając sobie do ust kawałek wczorajszej pizzy. - Przecież możesz mi powiedzieć... - dodałam.
- Ila razy mam powtarzać, że mam urlop? I chyba mam prawo odpocząć. - Zazwyczaj cierpliwy, tym razem zdenerwował się.
- Spanie dwie godziny dziennie i jedzenie zimnej pizzy nazywasz odpoczynkiem? - spytałam, siadając obok niego. - Wiem, że całe życie to ty musiałeś się mną opiekować. Ale widzę, że teraz ja muszę zająć się tobą. Weź prysznic, a ja w tym czasie zrobię herbatę i porozmawiamy.
- Widzę, że nie mam wyboru - uśmiechnął się do mnie, podnosząc się z łóżka.
Rozejrzałam się po pokoju. Panował tu znacznie większy bałagan niż zazwyczaj. Na biurku leżała lutownica, kilka innych urządzeń, których nie potrafiłam rozpoznać i jakieś małe pojemniki. Pod biurkiem znalazłam do połowy opróżnioną butelkę. Odłożyłam ją na miejsce. Był przecież dorosły, mógł robić to, co uważa za stosowne. A ja nie mogłam się wtrącać. Gdybym powiedziała cokolwiek, uznałby zapewne, że naruszam jego prywatność. Jako matka powinnam zareagować. Ale, zahamowana przez strach, że powiem zbyt wiele, że przekroczę granice, potrafiłam jedynie zrobić herbatę, usiąść na kanapie i spytać:
- Coś się stało?
- Wszystko jest w porządku - odparł.
- To dobrze - powiedziałam. Wiedziałam, że kłamał. Wiedziałam, że nie jest w porządku. Ale nie mogłam teraz próbować burzyć tego muru, który powstał między nami. Nigdy nie chciałam, żeby do tego doszło. Ale to zewnętrzne okoliczności spowodowały, że Nicholas musiał się mną opiekować. Był taki dzielny i dobry, że zapomniałam o jego wieku. Był dzieckiem, ale przejął obowiązki osoby dorosłej. A ja nie pytałam o jego problemy. - Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć? - dodałam.
Uśmiechnął się gorzko i potrząsnął głową.
- Mamo, wiesz, że cię bardzo kocham i szanuję, ale przyznajmy to, nie mogę ci powiedzieć o wszystkim.
Gdy to usłyszałam, przeszył mnie ból. To była prawda. Prawda, o której nie myślałam. A teraz, wypowiedziana przez Nicholasa, spłynęła na mnie strumieniem samoświadomości.
Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
- Dzień dobry, czy zastałem Nicholasa? - spytał przystojny mężczyzna z bukietem białych róż.
Wówczas zrozumiałam.
I poczułam wstyd za moje głupie, ograniczone poglądy, które nie raz wypowiadałam przy synu.
Wpuściłam mężczyznę i wyszłam z domu, zostawiając Nicholasowi karteczkę mówiącą: "Przepraszam. Wiem, że czasem jestem do niczego. Ale możesz mi powiedzieć o wszystkim".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz