sobota, 16 listopada 2013

. . .



Dworzec wyglądał podobnie do wszystkich innych dworców, na jakich do tej pory byłem. Niewygodne ławeczki bez oparcia nie zachęcały do siedzenia na nich, spacerowałem więc, chodząc od jednego wyjścia do drugiego, popijając herbatę z automatu. Do pociągu powrotnego miałem jeszcze kilka godzin. Kilka godzin na rozmyślanie o zaistniałej sytuacji. Po pierwsze – najwyraźniej zaczynałem tracić rozum. Słyszenie dziwnych głosów było dosyć niepokojące. W zasadzie to było bardzo niepokojące. Po drugie – mama podstępem nakłoniła mnie do spotkania z ojcem. Nie wiedziałem, nie domyślałem się, że utrzymują ze sobą kontakt. W zasadzie, gdyby ktoś chciał się o to założyć, straciłbym wszystko, co posiadam. Po trzecie – ojciec był całkiem innym człowiekiem niż dziesięć lat temu. Nie miałem pojęcia, czy tak się zmienił, czy może moje wspomnienia o nim nie były do końca prawdziwe. Ale przecież nie mogłem sobie tego wszystkiego wymyślić… No i ostatnia sprawa – do kogo należała żółta bluza pod łóżkiem ojca?
Byłem naprawdę zdezorientowany. Fakt, że mama uzyskała coś, czego chciała, podstępem nie dziwił mnie. Zaskoczony byłem jednak tym, jak szybko zareagowała. Gdy spytałem ją, czy wie coś o niesamowitych zjawiskach, od razu powiedziała, że powinienem porozmawiać z ojcem. To nie był misterny plan, uświadomiłem sobie. To była prawdziwa odpowiedź.
Spojrzałem na zegarek. Druga w nocy była wspaniałą porą na odwiedziny. Szczególnie, gdy w pierwszej rozmowie po dziesięciu latach zostało się okłamanym.
Na szczęście mieszkanie ojca nie było zbytnio oddalone od dworca. Udało mi się tam dotrzeć po dwudziestu minutach. Spokojnie wszedłem po schodach i zapukałem głośno do drzwi.
Otworzył mi, jak mniemam, właściciel żółtej bluzy.
- Kto normalny przychodzi w odwiedziny wpół do trzeciej? – spytał mnie. – I kim w ogóle jesteś?

1 komentarz: