piątek, 4 października 2013

Curious case of Clarence White

Casey chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak działa na mnie widok jego nagich pleców. Tatuaż był prawdziwym dziełem sztuki, ale złapałem się na tym, że bardziej interesuje mnie widok kanwy, niż malowidła. Choć przyznaję, smok był imponujący.



Dotknąłem jego pleców niepewnie, a on wzdrygnął się niemal natychmiast.
- Przepraszam... - Wycofałem dłonie i spuściłem wzrok.
Odwrócił się i zamiast mnie zganić, ujął moje dłonie.
- Trzymasz je w lodówce? - Zmarszczył brwi i zaczął je rozgrzewać między swoimi.
- Zawsze takie są... - Wytłumaczyłem się, próbując skupić się na tym co mówię, a nie na jego czułym dotyku. Kiedy poczułem, że są równie ciepłe, co jego, dotknąłem jego policzka.
- I jak? - Spytałem.
- Zdecydowanie lepiej.
Przez chwilę nie potrafiłem oderwać wzroku od jego ust. Zastanawiałem się jakie są w dotyku, jak smakują, jak gorące muszą być. Przeciągnąłem po nich kciukiem, próbując sobie wyobrazić, że dotykam ich własnymi ustami. Casey ujął moją dłoń i dał mi znacznie więcej materiału do wyobrażeń, obsypując pocałunkami kostki palców.
Zmrużyłem oczy. Mężczyzna potrafił sprawić, że czułem się tak błogo. 
Kiedy poczułem jego usta na swoich, myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi.
Byłem zaskoczony, podekscytowany i szczęśliwy, że odwzajemniał moją ciekawość i postanowił ją zaspokoić. Objąłem go, a tym razem nie unikał mojego dotyku; Odwzajemniał go. Kolejne pocałunki stawały się coraz bardziej niecierpliwe. 
Nie pamiętałem, żebym kiedykolwiek odczuwał pociąg do mężczyzn.
Tym razem, miałem ochotę go posiąść, zatrzymać przy sobie i nie wypuszczać z rąk.

3 komentarze: