wtorek, 30 kwietnia 2013

The New


Wszyscy byli niezwykle zainteresowani nowymi mieszkańcami osiedla. Wszyscy poza mną. Miałem na głowie mnóstwo innych, ważniejszych spraw. Dopiero co skończyłem wykonywać stronę internetową dla jakiejś lokalnej firmy (miałem nadzieję, że tym razem obejdzie się bez miliona uwag i poprawek…) i zająłem się tworzeniem aplikacji dla kolegi. Potrzebował czegoś, co pomogłoby mu opiekować się ogrodem pod nieobecność jego mamy. Wprowadziłem więc niezbyt skomplikowany algorytm i pozmieniałem kilka szczegółów. Spakowałem pliki i wysłałem koledze. Miałem nadzieję, że będzie zadowolony. I wdzięczny.
Spojrzałem na zegarek. Spotkanie z tym dziwnym człowiekiem, który zaoferował mi pracę dopiero za godzinę. Nie szukałem pracy. Praca cały czas znajdowała mnie. Studia skończyłem dwa lata temu, będąc osiemnastolatkiem. Ale zarabiałem praktycznie od piętnastego roku życia. Najczęściej były to strony internetowe, rzadziej jakieś aplikacje czy programy. Niezbyt satysfakcjonujące zajęcie. Podobnie, jak oferty pracy, które dostawałem. Najczęściej miałem dosyć po dwóch tygodniach. Przestawałem przychodzić, a po chwili pojawiała się kolejna osoba z ofertą. Tymczasem ja czekałem na coś naprawdę interesującego.
- O, zrobiłaś ciasteczka, mamo – zauważyłem, wchodząc do kuchni. Od razu sięgnąłem po jedno.
- Zostaw je, Nicholas. To dla nowych – powiedziała i zaczęła pakować ciastka do ozdobnego pudełka. Gdy skończyła, przewiązała zielone pudełko szeroką fioletową wstążką z szyfonu.
- Nie przesadzasz? To tylko nowi sąsiedzi, po co od razu dawać im ciasteczka? Lepiej by było, gdybyś dała je mnie – stwierdziłem. – Szczególnie, że jestem głodny.
- To zjedz jabłko. Zresztą, niedługo będzie obiad. Tylko najpierw będziesz musiał pójść do nowych. Dasz im ciasteczka i zaprosisz jutro na kolację. – To nawet nie była prośba.
- Jeśli tak ci zależy, nie możesz pójść sama? – spytałem. Dziwnym trafem nie miałem ochoty się socjalizować.
- Gotuję obiad. Podobno byłeś głodny – odparła sucho. – Poza tym – już po chwili się ożywiła – widziałam, jak wchodzi tam śliczna dziewczyna, niewiele młodsza od ciebie – uśmiechnęła się znacząco.
- Mamo! Przestań mi szukać dziewczyny, ok? Dobra, pójdę. Ale tylko dlatego, że gdybyś ty poszła, zagadałabyś się i obiad byłby chyba dopiero jutro – uległem.
- Tylko ubierz sweterek, jest jeszcze chłodno.
Wyszedłem z domu w krótkim rękawku. To była jedyna cząstka niezależności, jaką posiadałem. Pragnąłem wyprowadzić się, ale nie miałem serca zostawiać mamy samej. Poza mną nie miała nikogo, nawet kota.
Stanąłem przed budynkiem numer 23 i zapukałem. Otworzył mi ponad czterdziestoletni mężczyzna o świdrującym spojrzeniu.
- Um, dzień dobry. Nazywam się Nicholas Moore i mieszkam obok… - zawahałem się chwilę, czekając na jakąś reakcję ze strony nowego sąsiada. – Przyniosłem ciasteczka, które upiekła moja mama – wręczyłem pudełko. – Chcielibyśmy państwa zaprosić na kolację na jutro.
- Dobrze, przyjdziemy – powiedział w końcu. – I dziękuję za ciasteczka. Do zobaczenia – dodał i zamknął drzwi.


2 komentarze:

  1. Twoja mama nie wie w co się pakuje. To Hanni zwykle zaprasza ludzi do nas, więc taka odmiana będzie ciekawa. Mnie z reszta interesują jakie plotki zdążyły się o nas pojawić przez te kilka godzin... To będzie niezły obiadek ;)

    *AAAAAAAAAAAAA Tęskniłam <3 *

    OdpowiedzUsuń