piątek, 28 czerwca 2013

Explosives

Gdy wstałem, mamy już nie było w domu. Spojrzałem na zegarek i uświadomiłem sobie, że prawdopodobnie nie mam już szans zdążyć na autobus. Ubrałem się i zadzwoniłem do mojego współpracownika.
- Cześć Robert, mógłbyś po mnie wpaść po drodze? – spytałem. – Budzik mi nie zadzwonił i trochę zaspałem.
- Jasne, zaraz będę – usłyszałem w odpowiedzi. Zacząłem więc robić kanapki i zagotowałem wodę w czajniku. Robert przyjechał akurat, gdy zrobiłem herbatę, więc zaprosiłem go do środka. Rozmawialiśmy chwilę na temat pracy.
- Byłbym wdzięczny, gdyby moje wynalazki wracały do mnie w całości. – Zacząłem ten temat po raz kolejny. Od miesiąca jeszcze się nie zdarzyło, aby nie zniszczył czegoś, co mu powierzyłem.
- Musisz zrozumieć, że ja nie przeprowadzam testów w laboratorium. Czasem sam ledwo uchodzę z życiem. W takiej sytuacji ciężko dbać o twoje zabawki. Ale powiedz lepiej, nad czym teraz pracujesz. – Uśmiechnął się do mnie.
- To niespodzianka – powiedziałem.
- Nadal czekam na eksplodujący długopis – poinformował, wychodząc na zewnątrz.
Wsiedliśmy do samochodu. Całą drogę trzymałem kurczowo uchwyt przy drzwiach. Za każdym razem, gdy jechałem z Robertem, nie miałem pewności, czy wyjdziemy z tego cało. Mimo to, bardzo lubiłem z nim jeździć. Można było wyczuć, że samochód jest jego naturalnym środowiskiem. Mnie natomiast nie udało się zdać egzaminu na prawo jazdy.
Tuż przed siedzibą Agencji zobaczyliśmy blokadę policyjną. Robert pokazał swoją przepustkę policjantowi.
- Co się tu dzieje? – spytał.
- W budynku jest bomba – odparł funkcjonariusz. – Ewakuowaliśmy wszystkich, ktoś teraz rozbraja ładunek.
- Terroryści stają się coraz bardziej bezczelni – westchnąłem.
Czekaliśmy na jakieś wieści w samochodzie. Czas najwyraźniej zwolnił, gdyż każda minuta była dla mnie jak godzina.
- Na nic się tu nie przydamy – stwierdził po kwadransie Robert. – Chodźmy na kawę.
- Nie piję kawy – odparłem. – Ale na herbatę mogę z tobą pójść.
- Niech ci będzie. – W jego głosie nie było słychać zadowolenia. – Ale za to poświęcenie należy mi się eksplodujący długopis! – dodał. Z każdym dniem przekonywałem się, jak bardzo nie na miejscu były jego przytyki do mojego wieku, gdy zaczynaliśmy pracować razem. Był dużo bardziej dziecinny ode mnie.
Po pewnym czasie zadzwonił do mnie szef. Chciał nas natychmiast widzieć w pracy.


W związku z tą całą bombą, wszyscy mieliśmy naprawdę dużo roboty. Do domu pojechałem tylko po to, żeby coś zjeść i powiedzieć mamie, że nie wracam na noc. Gdy wszedłem, zauważyłem, że mamy nie ma. W kuchni znalazłem karteczkę. „Obiad jest w lodówce, podgrzej sobie. Poszłam odwiedzić naszych sąsiadów.”

1 komentarz:

  1. Eksplodujące długopisy są zajebiste <3 Niezależnie od wieku!

    OdpowiedzUsuń