Spokojne siedzenie przed domem przerwał mi zły omen. Harry Potter bał się czarnego, masywnego psa, podczas gdy dla mnie równie czarny i masywny SUV był urzeczywistnieniem najgorszych koszmarów. Kiedy zobaczyłam, jak powoli wtacza się na naszą uliczkę, popędziłam do domu, o mało nie wywracając się o własne nogi.
Poczułam, jak serce zaczyna mi kołatać, napędzane adrenaliną. Musiałam coś zrobić, musiałam uciec, ukryć co najcenniejsze i nie wracać, bo znów nas odnajdzie.
- Will? - Zawołałam wgłąb domu. Podeszłam do schodów i spojrzałam na górę, oczekując, że mężczyzna pojawi się w zasięgu wzroku. Gdy tak się nie stało, ruszyłam na górę, przeskakując co kilka stopni.
- Hannibal? - Z trudem panowałam nad oddechem. - Gdzie jest Will?
- Na rybach. Co się stało? - Podszedł do mnie, wyraźnie zaniepokojony. Cóż, byłam na skraju ataku histerii i miałam ku temu niezłe powody. Dzwonek do drzwi sprawił, że przeszły mnie dreszcze.
- To Crawford. Przyszedł po Willa. Tym razem go skrzywdzi. - Wyszeptałam.
- Spokojnie, Abigail. Will jest jakieś trzydzieści kilometrów stąd i nie wróci przed kolacją. - Lecter położył mi dłoń na ramieniu, po czym minął mnie by otworzyć drzwi. - Musimy ugościć naszego starego przyjaciela.
- Nie chcę, żeby Will wrócił do FBI. Nie pozwól mu się z nim spotkać. Proszę. - Jęknęłam.
- Zależy mi na zdrowiu Willa tak samo jak tobie. - Zapewnił. Kiedy poszedł otworzyć drzwi, ja zniknęłam w swoim pokoju. Nienawidziłam ich 'przyjaciela' z całego serca odkąd przesłuchiwał mnie w sprawie Nicholasa Boyle'a i nie mogłam nawet na niego patrzeć. Był ucieleśnieniem wszelkich koszmarów. Wściekłym, czarnym psem goniącym mnie w nocy i usiłującym zagryźć jeśli tylko nie uciekam wystarczająco szybko. A teraz znów mnie odnalazł i chciał odebrać mi moich przyjaciół.
Czytam sobie, czytam a tu nagle koniec ;_;
OdpowiedzUsuń