piątek, 17 maja 2013

Have you tried turning it off and on again?

W gabinecie panowała cisza, przerywana jedynie tykaniem odległego zegara, ale to wystarczyło bym nie mogła pozbierać myśli. Czułam na sobie wzrok terapeuty, spokojny, lecz niepozbawiony napięcia. Widać, nawet cierpliwość doktora Lectera posiadała granice.
- Przepraszam... - Zaczęłam, niepewna za co.
W myślach przeklinałam się za to, że znów nie potrafię powiedzieć niczego interesującego. Przygryzłam wargę, zastanawiając się czemu wszystko jest takie puste? Ja jestem pusta, niczym stłuczona waza. Nie powinny prześladować mnie obrazy mężczyzny, którego wypatroszyłam? Nie potrafię przypomnieć sobie nawet jego imienia, jak to możliwe? Zabiłam człowieka i nie potrafię nawet przypomnieć sobie jak się nazywał. Czy to znaczy, że jestem bardziej nienormalna, niż nawet doktor Lecter może przypuszczać?
- Co cię dręczy? - Dopiero po chwili zrozumiałam, że nie powiedział tego do siebie. Podniosłam wzrok i czując jak spięte są moje ramiona, starałam się wziąć głęboki wdech i rozluźnić. Nic z tego.
- Zawsze ta sama postać. - Odparłam. - Z naszej tajemnicy...
- Nicholas Boyle?
Zastanawiałam się, czy przyznać, że wymazałam z pamięci jego imię. W końcu rozmawiałam z psychiatrą, który pomógł mi ukryć ciało. Zdecydowałam jednak, że to byłoby za wiele. Z jakiegoś powodu nie chciałam, by doktor Lecter uważał mnie za wariatkę. Zespół stresu pourazowego brzmi lepiej niż psychopatia.
Skinęłam głową.
- Ale nie chcę o nim rozmawiać. Nie jestem na to gotowa. - Stwierdziłam, dość chłodno. Tylko ten ton potrafił ostatnio ukryć drżenie w moim głosie.
- W porządku, Abigail. Mamy wystarczająco wiele tematów do rozmowy. - Patrzył na mnie z tym samym, niewzruszonym spokojem.
Czy cokolwiek może go zburzyć? Rozumiem, prowadzi terapię stukniętych agentów FBI, ale jak może siedzieć tu, niczym skała i wysłuchiwać jak mój ojciec karmił mnie dziewczynami, które wcześniej zamordował by w jakiś chory sposób pokazać swoją miłość do mnie. O tym jak ja zamordowałam mężczyznę który chciał pomścić swoją siostrę (i miał do tego pełne prawo. A ja go zamordowałam. Wybebeszyłam go z zimną krwią, niczym padłą sarnę. Hannibal to powiedział. Miał absolutną rację). Słuchał o wszystkim co ostatnio działo się w moim życiu i nawet nie drgnął.
Ukryłam twarz w dłoniach i westchnęłam ciężko, czułam jak wzbiera we mnie gwałtowny szloch. Nie mogłam być spokojna, nie kiedy on za każdym razem przywoływał moje najgorsze wspomnienia ostatnich dni (moje jedyne wspomnienia ostatnich dni.).
Próbowałam powstrzymać łzy i ukryć je w dłoniach, ale spływały, a ja dostałam przez to wszystko idiotycznej czkawki.
Poczułam na ramionach silne dłonie, które przeniosły się na moje policzki kiedy tylko uniosłam głowę.
- Spokojnie, Abigail. Jestem przy tobie. - Powiedział cicho.
Chwilę zajęło mi, nim mój oddech wrócił do normy.
- Zawsze pocieszasz tak pacjentki? - Zapytałam, dotykając jego dłoni.
- Uważasz, że jesteś jedynie pacjentką, Abigail? - Tym tonem wszystko brzmiało jak oczywistość...
- A kim jestem? Dla ciebie i Willa? Przybraną córeczką? - Zmarszczyłam brwi. Może powiedziałam to za ostro, bo się wycofał.
(Ukrył ciało. Ukrył dla ciebie ciało, idiotko. Jesteś pewna że przestraszyłabyś go groźną minką? Co ty sobie o nim myślisz? Co ty o nim wiesz?)
- Oboje czujemy się... odpowiedzialni za to co się stało, tak. - Przechylił głowę na bok, jakby studiując zmianę w moim nastroju.
- Rozmawialiście o tym? - Zaciekawiłam się.
- William zdaje się nie być na to gotowy, sama rozumiesz. - Powiedział spokojnie.
- Czyli traktuje to poważnie? - Głupie pytanie. Zabił mojego ojca, by uratować mi życie. W tym nie ma absolutnie śladu żartu..
- Jest tym przytłoczony. Musisz dać mu czas, nim zrozumie tą relację. - Hannibal wrócił na swoje miejsce, a ja poczułam, że właśnie w tej chwili najbardziej brakuje mi jego uścisku.
Jest psychiatrą, miesza mi w głowie. Specjalnie odsuwa się, mówiąc o rodzinie, bo liczy, że da mi swobodę, by wspomnieć o ojcu.
- Co o nim myślisz? - Postanowiłam z uporem drążyć ten, nie do końca neutralny temat.
- O Williamie? Jako psychiatra stwierdzam, że agent Crawford niepotrzebnie go naraża.
- A jako mężczyzna?
- Koniec sesji na dziś, Abigail.





Siedziałam na ławce przed domem, trzymając na kolanach tablet i próbując zmusić go do współpracy. Nieco obsesyjnie sprawdzałam wszystko co mogło pomóc mi dostać się do Quantico - wymagania, podstawy programowe, prowadzących zajęcia, co piszą o Willu w internecie, tattlecrime.com... Po nitce do kłębka wylądowałam na tronie, która obsmarowała absolutnie wszystkich, którzy byli lub są mi bliscy. Zirytowana chciałam jak najszybciej wejść na jakąkolwiek neutralną stronę, choćby youtube i... To ustrojstwo postanowiło zaciąć się na zdjęciu ciała nabitego na poroże.
Zrobiło mi się niedobrze, odłożyłam tablet na bok i zerkałam na niego co rusz, w nadziei, że się odetnie. Nic z tego. Postanowił mnie zirytować.
Kiedy usłyszałam czyjeś kroki, odruchowo poprawiłam apaszkę, by mieć pewność, że moja przeszłość kryje się za porządną warstwą jedwabiu. To był ten chłopak z sąsiedztwa, Nicholas. Z początku chciałam być bardzo cicho, by on, spiesząc się nie zwrócił na mnie uwagi, ale później przypomniałam sobie, że zna się na komputerach i może pomóc mi z tym przeklętym tabletem (który nadal straszył brutalnym zdjęciem z tattlecrime.com).
- Cześć, Nicholas. - Odezwałam się, do ostatniej chwili niepewna czy chcę przykuć jego uwagę.
- Cześć, miło cię widzieć. Co słychać? - Zapytał, zatrzymując się przy podjeździe.
- Prowadzę walkę ludzi z maszynami. - Westchnęłam, wskazując na tablet. - Póki co jeden zero dla skynetu. - Przewróciłam oczami. - A u ciebie?
- Właśnie wychodzę na zakupy. - Odparł. - Może chcesz, żebym na to zerknął? - Zaproponował, zaciekawiony.
- Jeśli mógłbyś... Wydawało mi się, że tylko się zawiesił, ale przestał reagować już jakiś czas temu i... - Urwałam, kiedy Nicholas zobaczył to okropne zdjęcie.
- Tattlecrime.com? - Uniósł brwi.
- Nie pytaj. Chcę tylko jak najszybciej stamtąd wyjść. - Westchnęłam, robiąc mu miejsce obok siebie. - Da się coś z tym zrobić?
- No cóż. Próbowałaś go zresetować? - Zaśmiał się.

3 komentarze:

  1. Jak mi poszło? Hm... nie wyrobilam się w 150min to po pierwsze, po drugie dużo teorii, czego się nie spodziewałam, więc stracę trochę punktów + głupie błędy jak zawsze, ostatniego zadania w ogóle nie zrobilam, bo czasu mi zabrakło i było mega trudne :/ a Tobie jak poszło

    OdpowiedzUsuń