Po przekroczeniu progu na "dzień dobry", a raczej "dobry wieczór" rozlega się charakterystyczne miauczenie - przypominające raczej szczekanie - smukłej cętkowanej kotki. Moja kobieta zadziera łebek do góry i patrzy na mnie w skupieniu szmaragdowymi oczami tak, jak dziecko na rodzica wracającego z zakupów.
Kupiłeś mi coś?
- Arya, wyliniały potomku ślepego lamparta - wyszeptałem, biorąc na ręce dzikiego zwierza. - Ależ za tobą tęskniłem.
A że zwierz niespecjalnie lubił być trzymany w ramionach, po kilku minutach pieszczot zeskoczył na podłogę. Nie przejmowałem się tym zbytnio. Kiedy nadejdzie czas na nocne tulenie do snu, Arya będzie pierwsza w łóżku ze swoim repertuarem kocich kołysanek.
A propos kołysanek... Po całym dniu cięcia, układania i machania wałkiem bolały mnie już ręce, a powieki same opadały jak rolety w domu podczas skacowanego poranka. W pośpiechu napisałem sms-a do znajomej, że nie dam rady dzisiaj wyjść do klubu. Kiedy usprawiedliwiłem się zmęczeniem, Lilka nazwała mnie pracoholikiem i przedstawiła cudowną wizję urlopu, na którą składały się: pobudka o dwunastej, jedzenie odgrzanych resztek z poprzedniego dnia, prysznic i wychodzenie do klubu... A potem pobudka o dwunastej.
Zastanowiłem się przez chwilę nad magią niezdrowego jedzenia, picia na umór, podrywania dziewczyn, których imion nie znałem na drugi dzień i facetów, którzy nie pytali o moje i stwierdziłem, że wolę popracować. Kurz, wióry i farba również nie pytają o imię, ale po opracowywaniu projektów i remontowaniu czyjegoś lokum zazwyczaj nie dręczył mnie ból głowy, kac moralny i strach przed zostaniem tatusiem dziecka bezimiennej dziewczyny, która pod wpływem alkoholu była Piękną, a rano w magiczny sposób zamieniała się w Bestię.
(Próbowałem kiedyś odwrócić ten proces, ale - jak dotąd - bezskutecznie.)
Lilly powtarzała, że muszę kogoś poznać, ale ja wolałem być sam, niż z byle kim.
(A kto wybrzydza, ten nie... Znacie ciąg dalszy.)
Po krótkim, acz efektownym striptizie w łazience wskoczyłem pod najgorętszy prysznic, jaki jest w stanie znieść śmiertelnik. Woda ukoiła bóle mięśni, ale sprawiła, że zmęczenie rozlało się falą po moim ciele.
"Dobranoc," napisałem Lilce, dla której dzień dopiero się rozpoczynał i - po posłaniu buziaka muralowi w sypialni przedstawiającemu Indiankę - zgasiłem światło. Wkrótce w pomieszczeniu rozległo się słodkie mruczenie mojej zielonookiej kobiety.
Kawaler z kotką, skąd ja to znam? Brakowało mi tylko posady polityka.
Gdybyś był politykiem, pewnie miałbyś hasło wyborcze jak WC tagline xD
OdpowiedzUsuń